Rosyjskie oddziały zajęły Nowoazowsk, miasteczko leżące nad Morzem Azowskim. Od Mariupola – jedynego portu zagłębia donieckiego – dzielą je 44 kilometry drogi przez step. Port był już ostrzeliwany przez grupy zwiadowcze, na granicach miasta Ukraińcy kopią okopy.
– Rosjanie będą tworzyć połączenie anektowanego Krymu z Rosją poprzez Mariupol, potem sięgną po Odessę, Mikołaiw i Chersoń – powiedział „Rz" ukraiński analityk wojskowy, kapitan Aleksej Arestowycz. Przypomina, że od tygodnia w Naddniestrzu trwa powszechna mobilizacja i prawdopodobnie stamtąd uderzą w kierunku Odessy.
– Program minimum to otwarcie lądowego korytarza na Krym, ale mogą uderzyć dalej. Na pewno ich celem może być Dniepropietrowsk i Charków. Tak naprawdę Putin będzie szedł dopóty, dopóki nie zostanie zatrzymany – mówi „Rz" ekspert z kijowskiego Centrum Razumkowa Ołeksij Melnyk.
Mieszkańcy Nowoazowska, którzy uciekli z miasta, informują, że wkraczający żołnierze nie ukrywają, iż są Rosjanami, ale odmawiają odpowiedzi, czy są z regularnej armii. Rosyjscy dziennikarze towarzyszący atakowi piszą o nich „donieccy powstańcy".
– Oficjalnie Rosja nie prowadzi wojny na Ukrainie, lecz faktycznie nikt nie może zabronić rosyjskim żołnierzom i oficerom wyjeżdżać tam, by walczyć z kijowską juntą – powiedział „Rz" prof. Aleksiej Podbieriozkin, doradca przewodniczącego rosyjskiej Dumy. – A zresztą Rosja musi bronić swoich interesów i swojej ziemi.