Jest 18 sierpnia. Przed wejściem do portu w Szanghaju na pokład płynącego z Peru statku handlowego wdzierają się chińscy komandosi. Przeszukanie jednostki kończy się niebywałym sukcesem: w ręce funkcjonariuszy wpada 70 kg czystej kokainy o wartości detalicznej ponad 6,5 mln dolarów. Jak z dumą informuje rzecznik Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, to największy od lat sukces władz w walce z przemytem narkotyków.
Akcję poprzedziła długa analiza rozmów telefonicznych prowadzonych przez zabitego kilka tygodni wcześniej członka meksykańskiego kartelu narkotykowego. Wynikało z niej, że trefny ładunek ma zostać w Szanghaju przeładowany na inny statek i popłynąć do miejsca przeznaczenia – Nowej Zelandii.
Państwo kontratakuje
O tym, że w Chinach toczy się eksponowana w mediach walka z korupcją, dobrze wiadomo od co najmniej roku. Nowe władze partii i państwa pod kierunkiem Xi Jinpinga wydały jednak wojnę także narkotykom. Pekin traktuje ją ze śmiertelną powagą. Do tego stopnia, że podejmuje współpracę z zagranicznymi agencjami antynarkotykowymi.
Okazuje się, że szanghajską akcję policji poprzedził cynk od amerykańskiej Drug Enforcement Agency (DEA). Wcześniej Pekin nigdy nie przyznawał się do jakiejkolwiek współpracy ze służbami USA.
Z historycznego punktu widzenia problem masowego nadużywania narkotyków nie jest w Chinach niczym nowym. Jeszcze w XIX w. cesarze z dynastii Qing stoczyli dwie tzw. wojny opiumowe z Brytyjczykami i Francuzami, bez powodzenia próbując zatrzymać kontrabandę bardzo wówczas rozpowszechnionego narkotyku (a przy okazji chcąc chronić swój rynek wewnętrzny przed zagraniczną konkurencją). Cesarski urzędnik Lin Zexu, który nawoływał do zwalczania plagi narkomanii i do stawienia oporu zachodnim wojskom, uważany jest do dziś za narodowego bohatera.