W niewyobrażalny sposób 150 pasażerów i członków załogi zostało wyrwanych z życia, a teraz ludzie zbliżają się do siebie w „potrzebie wytrzymania tego bólu" i „woli pojęcia" tego, co się stało - powiedziała prezes Kościoła Ewangelickiego w Westfalii Annette Kurschus podczas kazania w katedrze kolońskiej. W uroczystościach żałobnych upamiętniających ofiary katastrofy lotniczej uczestniczyło około 1400 osób, wśród nich m.in. ponad 500 członków rodzin i przyjaciół ofiar, prezydent Niemiec Joachim Gauck, kanclerz Angela Merkel, przedstawiciele rządów Hiszpanii i Francji oraz pomocnicy pracujący na miejscu tragedii we francuskich Alpach.
„Miłość silniejsza od śmierci"
Cierpienie otworzyło przepaść, nad którą „żaden ekspert lotniczy i psycholog, żaden biskup czy kardynał" nie może zbudować mostu, powiedziała Kurschus. Wspólnie z kolońskim kardynałem Rainerem Marią Woelkim poprowadziła ekumeniczną uroczystość żałobną.
Woelki przypomniał w swojej mowie o współczującym na krzyżu Bogu i o chrześcijańskiej nadziei na zmartwychwstanie. – Miłość jest silniejsza od śmierci, my chrześcijanie w to wierzymy – podkreślił Woelki. – Wierzymy, że ofiary, odchodząc z tego świata, nie zniknęły i nie odeszły w nicość – dodał. Zauważył jednocześnie, że teraz potrzebne jest człowieczeństwo i solidarność, by bliscy ofiar katastrofy odnaleźli drogę powrotną do życia i nie skamienieli ze smutku.
Niszczycielski czyn
Również prezydent Niemiec szukał słów otuchy. – Coś zostało zniszczone, czego w tym świecie nie można już naprawić – powiedział Joachim Gauck. Nawiązując do drugiego pilota Andreasa Lubitza, mówił: "ta jedna osoba wyrwała z życia wszystkich innych. Brakuje nam słów". I dodał, że tragedia uświadomiła wszystkim brak pełnej kontroli życia. – Ani przed technicznymi usterkami, ani przed ludzką porażką – powiedział w odniesieniu do „niszczycielskiego czynu" pilota Andreasa Lubitza. Podkreślił, że również jego rodzina straciła ukochaną osobę.
Gauck podziękował także Francuzom za ich pomoc na miejscu katastrofy.