Na osiem miesięcy przed wyborami do Kortezów rządząca Partia Ludowa (PP) ma już poparcie tylko 20,8 proc. Hiszpanów, przeszło dwa razy mniej niż w wyborach w 2011 r. (44,6 proc.) – wynika z najnowszego sondażu dziennika „El Pais". Wyborcy odchodzą od ugrupowania Mariano Rajoya z powodu bolesnych reform socjalnych, jakie wprowadzał w ostatnich latach, ale przede wszystkim w wyniku niezliczonych skandali korupcyjnych dotykających całej struktury PP.
Ale nawet po tych doświadczeniach przypadek Rodrigo Rato wywołał w Hiszpanii szok.
– To była postać wzorcowa dla prawicy. Zawód jest ogromny – mówi „Rz" Antonio Roldan, ekspert londyńskiego instytutu analitycznego Eurasia Group.
Rato za rządów konserwatywnego premiera Jose-Maria Aznara był autorem hiszpańskiego cudu gospodarczego, który zapewnił państwu wyjątkowo szybki wzrost. Szef MFW w latach 2004–2007 zepsuł swój wizerunek, dopiero gdy stanął na czele megabanku Bankia, który doprowadził do bankructwa w 2012 r. Rachunek zapłacili jak zawsze podatnicy.
Teraz okazuje się jednak, że Rato nie tylko był niezdarnym prezesem („Businessweek" uznał go za najgorszego menedżera 2012 roku), ale także złodziejem. Sędzia Enrique de la Hoz kazał zamrozić 78 kont, jakie posiadał w 13 bankach. Służyły do manipulacji księgowych 27 spółek zarejestrowanych na jego nazwisko. Na unikaniu samych opłat z tytułu VAT i PIT Rato ukradł 5,3 mln euro należnych państwu. Sprawa jest tym bardziej pikantna, że jako minister finansów Rato kierował także hiszpańską administracją skarbową.
Gdyby kwestia ograniczała się do unikania płacenia podatków, były szef MFW wyszedłby z tarapatów obronną ręką. Świadomy skali skandalu we własnych szeregach Rajoy ogłosił amnestię obejmującą 31 tys. przestępców. Darowano im winę niewielkim kosztem: mieli zapłacić 10 proc. zysków z ukrywanych aktywów.
Ale Rato posunął się dalej. Hiszpańska prokuratura posądza go o pranie brudnych pieniędzy i zwykłą kradzież, m.in. poprzez posługiwanie się bezimiennymi kartami kredytowymi wystawionymi przez Bankię. Tylko w jednym roku były minister wydał w ten sposób 100 tys. euro, w tym 3 tys. euro na alkohol i 1 tys. euro na buty.
– Wszyscy wiedzą, że to był mój przyjaciel. Ale o niczym nie wiedziałem. Jestem jego zachowaniem zdegustowany – tłumaczył w tym tygodniu w Kortezach premier Rajoy. Ale jednocześnie bronił jak lew utrzymania w tajemnicy listy 31 tys. osób objętych amnestią podatkową, z których wiele to działacze jego partii.
– Ludzie nie mają już żadnych złudzeń, w obecny wynik poparcia dla Partii Ludowej są już wpisane dotychczasowe skandale korupcyjne – mówi Antonio Roldan. – Przy PP pozostał twardy elektorat z najbardziej konserwatywnych prowincji kraju: Kastylii-Leonu, Kastylii-La Manchy i Asturii.