- Nie będę ukrywał, sprawa stoi na porządku dziennym. Rozwiązać tę sprawę mogę tylko ja. Nie zdecydowałem jeszcze, kiedy to będzie. Jeżeli mamy go (Mikałaja Statkiewicza – red.) wypuszczać, to trzeba to zrobić przez wyborami. Jeżeli nie wypuszczać, to nie wypuszczać w ogóle. W najbliższym czasie o wszystkim się dowiecie. Nie wykluczam, że znajdziemy jakieś inne wyjście – odparł Aleksandr Łukaszenko podczas konferencji prasowej dla niezależnych mediów, gdy został zapytany o los najbardziej znanego więźnia politycznego na Białorusi, Mikałaja Statkiewicza.

Były opozycyjny kandydat na prezydenta w wyborach z 2010 roku przebywa w białoruskim więzieniu od prawie pięciu lat. Po wyborach został skazany na sześć lat więzienia za „zorganizowanie masowych burd" w centrum Mińska. Międzynarodowa organizacja walcząca o prawa człowieka, Amnesty International, uznała Statkiewicza za więźnia sumienia. Jego uwolnienia domagają się Unia Europejska oraz Stany Zjednoczone.

- On (Statkiewicz – red.) chce zostać w więzieniu i wyjść stamtąd bohaterem. Dałem mu taką możliwość, a państwo mówicie bym wypuścił. Co mam zrobić? Mogę wypuścić wtedy, jeżeli człowiek zwraca się do mnie z taką prośbą, ale on się nie zwraca, ponieważ chce zostać bohaterem – przekonywał białoruski prezydent.

Kolejne wybory prezydenckie na Białorusi mają się odbyć już 11 października. Będą to piąte wybory w których bierze udział Aleksandr Łukaszenko. Kilka tygodni temu Białoruska Centralna Komisja Wyborcza odmówiła rejestracji grupy inicjatywnej Mikoły Statkiewicza. Pod jego nazwiskiem podpisało się wtedy kilka tysięcy Białorusinów.

Z kolei Unia Europejska odwołała sankcje personalne wobec 24 byłych i obecnych współpracowników Łukaszenki. Białoruskie media spekulują, że Bruksela podjęła taką decyzję w związku z „rolą jaką Mińsk odgrywa w procesie uregulowania sytuacji na wschodzie Ukrainy".