W dyskusji nt. niemieckiej polityki azylowej partia Zielonych ostrzega przed zaliczeniem Albanii, Czarnogóry i Kosowa do grupy bezpiecznych krajów pochodzenia, co proponują partie unii CDU/CSU i część partii SPD.
"Samo formalne przekwalifikowanie określonych krajów niczego nie zmienia. To tania polityka, obliczona na operowanie symbolami", powiedział przewodniczący klubu poselskiego Zielonych w Bundestagu Anton Hofreiter w wywiadzie dla "Bild am Sonntag". Hofreiter zwrócił uwagę na dyskryminowanie Romów w Kosowie jako przykład, świadczący o błędnych założeniach takiej linii działania.
Nieskuteczna polityka?
W roku 2014 Bundestag zaliczył już na mocy ustawy Serbię, Macedonię oraz Bośnię i Hercegowinę do tej kategorii w reakcji na zmasowany napływ uchodźców z tych trzech państw do Niemiec. Zmiana ta umożliwia szybsze odsyłanie uchodźców do kraju pochodzenia, przynajmniej w teorii. W praktyce jednak, na co zwrócił uwagę cytowany wyżej Anton Hofreiter, okazało się, że po decyzji Bundestagu liczba uchodźców z Serbii, Macedonii i Bośni i Hercegowiny nie zmniejszyła się.
Przewodnicząca partii Zielonych Simone Peter też uważa rozszerzenie listy bezpiecznych krajów pochodzenia za posunięcie chybione. "Nie ma żadnego dowodu na to, że zaliczenie państw Bałkanów Zachodnich do tej kategorii sprawi, że będzie z nich napływać do nas mniej uchodźców", powiedziała w wywiadzie dla "Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung".
Inną postawę zajął sekretarz generalny CSU Andreas Scheuer, który domaga się możliwie szybkiego uznania wymienionych wyżej trzech państw za bezpieczne kraje pochodzenia. "Na jesieni musimy liczyć się ponownie ze wzrostem liczby uchodźców z tych państw, usiłujących przedostać się do Niemiec szlakiem bałkańskim", powiedział Scheuer w wywiadzie dla "Bild am Sonntag". Zwrócił przy tym uwagę, że "Ponad 99 procent składanych przez nich wniosków azylowych z miejsca odrzuca się jako nieuzasadnione, ale właśnie z państw Bałkanów Zachodnich napływa do nas najwięcej uchodźców, co musimy wyhamować".