Reklama

Europa czeka na wynik wyborów w Turcji

Od tego, jaka będzie Turcja po wyborach 1 listopada, zależy liczba uchodźców szturmujących granice UE.

Publikacja: 26.10.2015 20:00

Premier Turcji Ahmet Davutoglu

Premier Turcji Ahmet Davutoglu

Foto: AFP

Dlatego Bruksela jest obecnie niezwykle ostrożna wobec Ankary i od dłuższego czasu odkłada publikację specjalnego raportu na temat stanu państwa tureckiego. Jak twierdzi „Welt am Sonntag", raport jest bardzo krytyczny, zwłaszcza jeśli chodzi o sferę praw człowieka oraz praworządności.

Jest w nim sporo zastrzeżeń co do wolności słowa, działań policji, stosowania przemocy, zwłaszcza wobec Kurdów. Nie zabrakło także pretensji związanych z dyskryminacją mniejszości seksualnych. Jednym słowem, Turcja rządzona od 2002 r. przez Partię Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) – ugrupowanie byłego premiera, a obecnego prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana – oddala się od europejskich standardów, a nie do nich zbliża. Wydłużać to powinno perspektywę członkostwa w UE, o co formalnie Turcja stara się bezskutecznie od prawie 30 lat. Czy jednak kluczowa rola Turcji w próbach opanowania kryzysu wywołanego napływem uchodźców do Europy zmienia optykę europejską?

– Na to nie wygląda. UE nie jest gotowa zaakceptować członkostwa Turcji ani też Ankara nie ma takiego celu – tłumaczy „Rz" Farid Hakura z londyńskiego think tanku Chatham House. Jego zdaniem nie da się reanimować negocjacji akcesyjnych, opierając się na negatywnym kontekście, jakim jest sprawa uchodźców. Zresztą nie jest to także temat toczącej się w Turcji drugiej już w tym roku parlamentarnej kampanii wyborczej.

Przy tym, jak wynika z ostatnich badań amerykańskiego Pew Institute, ponad połowa (55 proc.) obywateli Turcji opowiada się za wstąpieniem ich kraju do UE. Przeciwnego zdania jest jedna trzecia. Zdaniem Fakury spodziewać się należy jeszcze większej akceptacji Unii w miarę postępującej destabilizacji regionu Bliskiego Wschodu. Ani rząd, ani też prezydent Erdogan nie czynią w tej kampanii żadnych obietnic związanych z Unią.

Premier Ahmet Davutoglu ma inny sposób nie tyle na wygranie wyborów, bo AKP jest poza konkurencją, ile na uzyskanie upragnionej absolutnej większości w 550-osobowym parlamencie. Obiecuje rządowe dotacje dla firm rozbudowujących sieć internetową, podniesienie płacy czy bonusy dla emerytów. Ma to zapewnić AKP samodzielne rządy i uprawdopodobnić zmianę konstytucji.

Miałaby ograniczyć zakres władzy rządu na rzecz kompetencji prezydenta. Umożliwiłoby to prezydentowi Erdoganowi jednoosobowe kierowanie państwem. Autorytarne zapędy prezydenta wzbudzają zastrzeżenia w UE. Uzyskanie w nadchodzącą niedzielę absolutnej większości przez AKP jest mało prawdopodobne, tak jak to, że w tej sytuacji Erdogan zdecyduje się na trzecie wybory parlamentarne. Turcją rządzić więc będzie zapewne koalicja, niewykluczone, że AKP i CHP, czyli Partii Ludowo-Republikańskiej.

Reklama
Reklama

Jej szef Kemal Kilicdaroglu zapowiada już, że nie zgodzi się na to, aby Turcja stała się „europejskim obozem koncentracyjnym", i na przetrzymywanie uchodźców z Syrii, o co zabiega UE, oferując na ten ten cel 3,3 mld euro rocznie. – Nie dopuścimy to tego nawet za 13 mld – twierdzi Kilicdaroglu.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1394
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1393
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1392
Świat
„Rzecz w tym”: Kamil Frymark: Podręczniki szkolne to najlepszy przykład wdrażania niemieckiej polityki historycznej
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1391
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama