Ograniczenia w poruszaniu się, długo zamknięte galerie handlowe, brak imprez rozrywkowych, czyli – generalnie – warunki niesprzyjające łamaniu prawa. A jednak w ubiegłym roku mimo pandemii przestępcy nie zwolnili tempa. Nadużyć kryminalnych było tylko nieznacznie mniej, a niektórych wręcz przybyło.
– Przez pandemię zwiększa się pauperyzacja społeczeństwa związana z utratą pracy i upadkiem firm. Ludzie będą szukali środków do życia, niektórzy także na drodze przestępstwa – uważa prof. Brunon Hołyst, kryminolog.
Włamywacze nie spali
Nie licząc spraw o niepłacenie alimentów w ubiegłym roku doszło do ponad 745 tys. przestępstw, to o 24 tys., czyli o 3 proc., mniej niż w 2019 roku. Spośród kryminalnych najbardziej, bo o jedną piątą, spadła liczba bójek i pobić – było ich o 837 mniej (łącznie 3,2 tys.), rzadziej dochodziło do rozbojów – tu spadek sięga 1,1 tys. (do łącznie 5,3 tys.). Ubyło tzw. pospolitych przestępstw, w tym o 5,3 tys. kradzieży, choć wciąż jest ich dużo.
Chociaż statystyki przestępczości nie wyglądają źle, to uwzględniając fakt, że przez większą część roku życie społeczne w wielu obszarach praktycznie zamarło, spadek jest znikomy.
Co gorsza, niektórych przestępstw przybyło. Nie próżnowali rabusie, którzy w ubiegłym roku dokonali 74 tys. włamań – to o 3,1 tys. więcej. Trudniły się tym małe szajki i zorganizowane gangi. Jak ten rozbity w maju, który na włamaniach do hurtowni, bankomatów oraz gospodarstw w woj. pomorskim i warmińsko-mazurskim obłowił się na 1,5 mln zł.