Pochodząca z Kosowa rodzina Arigony przekroczyła nielegalnie austriacką granicę w roku 2002 i przez pięć lat oczekiwała na decyzję o otrzymaniu azylu. Żyli w miasteczku Frankenburg w Górnej Austrii. Nie mieli problemów z asymilacją. Arigona i jej rodzeństwo (siostra Albona, bracia Albin, Alfred i Alban) uczęszczali do austriackiej szkoły. 26 września 2007 roku ojciec Arigony z czworgiem dzieci został deportowany do Kosowa.
Arigona uciekła i przez dwa tygodnie ukrywała się na terenie Austrii. Szukały jej setki policjantów.
Przeczesywano każdy zakątek kraju. Jej matka z objawami załamania nerwowego została odwieziona do szpitala: – Nie wrócę do Kosowa. Raczej popełnię samobójstwo – ostrzegła na kasecie wideo przesłanej telewizji ORF.
Losy 15-letniej wówczas dziewczyny z Kosowa śledziła z napięciem cała Austria. Mieszkańcy Frankenburga zorganizowali marsz protestacyjny popierając jej prośbę o azyl. Arigonie pomógł katolicki ksiądz Josef Friedl, który ukrył ją najpierw w kościele, a potem w opuszczonym zamku niedaleko Frankenburgu.
Dramatyczne losy kosowskiej rodziny nie złamały jednak szefa MSW Güntera Plattera: – Austria nie może otwierać drzwi każdemu, któremu nie podoba się Kosowo. Zaostrzyliśmy prawo azylowe, aby zapobiec jego nadużywaniu. Na azyl czeka 27 tysięcy cudzoziemców – tłumaczył Platter. Arigona złożyła skargę do Sądu Najwyższego. Sąd utrzymał wyrok ministra, sugerując, że Platter może udzielić azylu z „powodów humanitarnych”. Minister odmówił.