Według Światowej Organizacji Zdrowia za dziesięć lat depresja stanie się drugim po chorobach układu krążenia najczęstszym problemem zdrowotnym na świecie. Już dziś cierpi na nią 121 mln osób. Zaczyna się od przygnębienia, a może skończyć nawet samobójstwem.
– To choroba w pewnej mierze cywilizacyjna – mówi „Rz” dr Dariusz Wasilewski, psychiatra i szef Zespołu ds. Walki z Depresją. – Liczba osób, które zapadają na nią ze względów biologicznych, utrzymuje się na stałym poziomie. Przybywa tych, którzy chorują, bo nie radzą sobie ze stresem zawodowym czy rodzinnym. A tego, jak go przezwyciężyć, nie uczą w szkołach.
[wyimek][srodtytul]121 mln[/srodtytul] osób choruje na depresję (dane Światowej Organizacji Zdrowia)[/wyimek]
Psychoterapeuta Czesław Michalczyk zapewnia, że ze stresem można sobie poradzić. – Trzeba zmienić sposób patrzenia na sytuacje stresowe. Warto sobie powiedzieć, że problem da się rozwiązać i nie jest on końcem świata – zaleca.
Smutek oraz przygnębienie utrzymujące się przez dwa tygodnie czy zobojętnienie na rodzinę, przyjaciół lub pracę to sygnały, które mogą świadczyć o depresji. – Objawem może być również bezsenność – mówi „Rzeczpospolitej” dr Michał Skalski z Kliniki Psychiatrycznej Akademii Medycznej w Warszawie. – Więcej niż trzy bezsenne noce przez trzy tygodnie to już powód do szukania porady lekarskiej.
Z dostępem do psychiatrów nie jest u nas najlepiej. W Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie, jednej z największych takich placówek w kraju, w lutym już nie można się dostać na wizytę. – Zapisy na cały następny kwartał będą 1 marca – dowiadujemy się w przyszpitalnej przychodni.