Podpalił się przed siedzibą premiera

Nie wierzę w państwo ani w polityków - napisał 49-letni mężczyzna, który przed Kancelarią Premiera oblał się benzyną i podpalił. Pozostawił dwa listy. Jeden skierowany do żony, drugi do szefa rządu Donalda Tuska.

Publikacja: 23.09.2011 15:59

Podpalił się przed siedzibą premiera

Foto: Fotorzepa, PK Piotr Kowalczyk

Do samobójczej próby doszło ok. godz. 11.20. Funkcjonariusze BOR, którzy spostrzegli przed budynkiem płonącego jak pochodnia mężczyznę, wybiegli i zaczęli gasić płomienie okrywając go kocami. Wezwali policję i pogotowie. Desperat zostawił na ławce w parku łazienkowskim pożegnalny list adresowany do żony, w którym tłumaczy motywy swojego zachowania. Drugi list, krótszy - jak wynika z nieoficjalnych informacji - adresował do szefa rządu. Kiedy przewieziono go do szpitala, opowiedział policjantom  o powodach desperackiej decyzji.

Jak wynika z listu do żony, powodem próby samospalenia była tragiczna sytuacja mężczyzny, brak pracy, kłopoty ze zdrowiem, długi i rozczarowania wobec polityków.

Według nieoficjalnych informacji "Rz" - z listu wynika, że do 2008 r. mężczyzna pracował w urzędzie skarbowym. Następnie był ochroniarzem w jednym z supermarketów. Skarżył się: "trzy lata pracy w ochronie całkiem zniszczyło mi nogi". Pisze, że pracodawca wymagał od niego coraz więcej, za tę samą płacę. Twierdził, że dłużej nie jest w stanie pracować ze względu na stan zdrowia i chorobę nóg.

Mężczyzna wspomina w liście również o problemach finansowych. "Jestem zadłużony ponad miarę" - zaznacza i nadmienia o sprawie sądowej, którą przegrał, i w efekcie czego komornik "wejdzie mu na pensję". W liście adresowanym do żony 49-latek pisze, że nie wierzy w państwo, ani w polityków. "Złudna jest też wiara w media" - zaznacza.

Jak można wywnioskować z listu, obecnie mężczyzna też stracił pracę. "Mam problemy z chodzeniem, nie jestem w stanie już pracować" - informuje. W liście zostawia żonie wskazówki dotyczące dalszego życia. W liście do premiera także opisuje motywy swojej decyzji i wyraża rozgoryczenie wobec polityków.

Mężczyzna doznał poważnych poparzeń, m.in. nóg i podburzusza. Jednak po przewiezieniu do szpitala był przytomny.

- Wyjaśniamy wszystkie okoliczności tego zdarzenia, na miejscu są policjanci, przesłuchują świadków - mówi "Rz" Mariusz Sokołowski, rzecznik KG Policji. Premier Donald Tusk zapowiedział, że przerwie objazd po kraju i wieczorem wróci do Warszawy. Tusk dodał, że jeśli to tylko będzie możliwe, odwiedzi poparzonego mężczyznę w szpitalu.

Do samobójczej próby doszło ok. godz. 11.20. Funkcjonariusze BOR, którzy spostrzegli przed budynkiem płonącego jak pochodnia mężczyznę, wybiegli i zaczęli gasić płomienie okrywając go kocami. Wezwali policję i pogotowie. Desperat zostawił na ławce w parku łazienkowskim pożegnalny list adresowany do żony, w którym tłumaczy motywy swojego zachowania. Drugi list, krótszy - jak wynika z nieoficjalnych informacji - adresował do szefa rządu. Kiedy przewieziono go do szpitala, opowiedział policjantom  o powodach desperackiej decyzji.

Społeczeństwo
Repatriacja przyspieszy. Na jakie pieniądze mogą liczyć repatrianci?
Społeczeństwo
Nowa prognoza: Będzie nawet -20 stopni. Ale w prognozach widać już przełom
Społeczeństwo
Dr Paweł Grzesiowski: Nie jesteśmy w stanie powstrzymać kolejnych fal epidemicznych
podcast
Rafał Rogulski: Będziemy musieli odnaleźć się w powojennej rzeczywistości – i moralnie, i fizycznie
Społeczeństwo
Jak pary zarządzają wspólnym budżetem. Wyniki badania