Hierarcha został przesłuchany dziś rano i złożył wyjaśnienia. – Przyznał się do zarzucanych czynów i chce się dobrowolnie poddać karze – powiedział nam Dariusz Ślepokura, rzecznik stołecznej prokuratury okręgowej.

Biskup żąda dla siebie kary ograniczenia wolności na osiem miesięcy. - Przez ten czas wykonywałby prace społeczne w wysokości 20 godzin miesięcznie. W sumie 160 godzin – dodaje prok. Ślepokura. Ponadto hierarcha godzi się na czteroletni zakaz prowadzenia pojazdów.

Prokuratura zgodziła się na taki wymiar kary, teraz musi ją jeszcze zatwierdzić sąd. – A niekoniecznie musi do tego dojść – przyznaje sędzia Igor Tuleya, rzecznik stołecznych sądów. Dodaje, że przy takim stanie nietrzeźwości w jakim był bp Piotr J. sądy orzekają zwykle karę pozbawienia wolności z czasowym jej zawieszeniem, a nie tylko ograniczenie wolności.

– Sąd wymierzając karę bierze pod uwagę stopień nietrzeźwości, miejsce, gdzie się poruszał pijany kierowca, godziny, natężenie ruchu oraz to, że spowodował kolizję – tłumaczy sędzia Tuleya. Dodaje, że jeśli sąd zgodziłby się na proponowany wymiar kary, to musiałby wymyślić na jakie prace społeczne skierować hierarchę. – Zwykle są to prace przy terenach zielonych czy np. zamiataniu ulic. Nie wiem czy w tym konkretnym przypadku sąd wybrałby takie prace. Może wymyśli coś innego np. katechezę wśród młodzieży – zastanawia się sędzia Tuleya.

Bp. Piotr J. spowodował kolizję w sobotę w pobliżu skrzyżowania Wisłostrady i ul. Boleść w Warszawie. Badanie na zawartość alkoholu w organizmie wykazało, że hierarcha miał ponad 2,5 promila we krwi. W poniedziałek bp. Piotr J. przeprosił wiernych za swój czyn i oddał się do dyspozycji papieża.