Władze Torunia chcą wyrzucić na bruk rodzinę Małgorzaty Rybackiej, która w komunalnym domu mieszka od 70 lat. W domu wszystkie remonty przeprowadzała Rybacka i jej synowie. A pikanterii sprawie dodaje fakt, że władze miasta o tym, że są właścicielem nieruchomości, dowiedziały się od lokatorki.
– Jak poszłam do prezydenta z propozycją wykupu domu, to otworzyłam puszkę Pandory. Prezydent wysłuchał mnie i powiedział tylko: „to my mamy taką działkę?". Potem przestał mnie słuchać – mówi Małgorzata Rybacka. – W końcu odmówił sprzedaży.
Rybacka wyjaśnia, że przez lata jej rodzina inwestowała w miejski dom. – Wszystko, co tutaj się znajduje, to jest nasza praca. Moich teściów, mojego męża i moja – mówi.
– W 1975 roku stwierdzono, że dom jest do kapitalnego remontu. Gdyby państwo Rybaccy nic nie zrobili, to teraz byłyby tu zgliszcza – mówi Michał Rzymyszkiewicz, radny Torunia.
Prezydent może odmówić sprzedaży lokalu, który należy do miasta, jeśli uzna, że nie jest to korzystna transakcja. Tak też zrobił. Zaproponował kobiecie przeprowadzkę do innego lokalu, a gdy ta się nie zgodziła, miasto wytyczyło jej sprawę eksmisyjną.