W Krajowym Rejestrze Długów jest odnotowanych 191 tys. zaległych zobowiązań alimentacyjnych na łączną kwotę ponad 5 mld zł. Nasze sądy na dziecko zasądzają średnio 500 zł miesięcznie. Jeden dłużnik zalega przeciętnie na 29 174,53 zł. Oznacza to, że oporni nie regulują swoich zobowiązań latami.
– Wyróżniam trzy grupy. Pierwszy typ to Piotruś Pan, który do ojcostwa nie dorósł. Druga grupa – cwaniacy, którzy celowo nie płacą i ukrywają majątki. Trzecia to życiowi nieudacznicy, którzy by płacili, gdybym dał im pracę – mówi Robert Damski, komornik sądowy przy Sądzie Rejonowym w Lipnie.
Alimenciarze rzadko są traktowani jak przestępcy, choć prawo mówi o karze za uporczywe uchylanie się od obowiązków alimentacyjnych. – To martwe przepisy. Policjanci i prokuratorzy śmieją się z kobiet, które składają zawiadomienia w takich sprawach. Potrafią powiedzieć, że skoro kobieta dobrze wygląda, to nie żyje w niedostatku – mówi Iwona Janeczek ze Stowarzyszenia „Dla naszych dzieci".
Świadczenie z Funduszu Alimentacyjnego należy się tylko tym rodzicom, u których dochód na osobę w rodzinie nie przekracza 725 zł. W ten sposób karze się te matki, które radzą sobie lepiej.
Próg ten nie zmienił się od 2007 r. – Wtedy to było 108 proc. najniższego wynagrodzenia netto, a dziś tylko 56 proc. – zauważa Iwona Janeczek. Chce, by podnieść próg do 1,5 tys. zł.
Teoretycznie na Fundusz Alimentacyjny miały iść pieniądze ze ściągniętych alimentów. A z tym jest słabo, bo oporni rodzice potrafią się bronić przed egzekucją zaległych kwot, np. pracując na czarno czy przepisując majątek na nowe partnerki. Jeśli coś może ich zmusić do płacenia, to zatrzymanie prawa jazdy. Ale to rzadkie przypadki. W Krakowie w całym 2014 r. było takich przypadków zaledwie 105.