W znanym sklepie z artykułami propagandowymi przy ul. Okopowej w stolicy większy ruch przed Świętem Niepodległości zaczyna się dwa dni wcześniej. – Znacznie lepiej sprzedają się wtedy flagi narodowe – mówi Grzegorz Styrna z tego sklepu. W jego ofercie są też wstążki narodowe, przez niektórych zwane kotylionami, ale te nie cieszą się zbytnią popularnością.
– Jako pierwszy w ostatnim roku urzędowania nosił je Lech Kaczyński. Potem promował prezydent Bronisław Komorowski i od jego kadencji zafunkcjonowały one w świadomości społecznej – zauważa Styrna.
Jednak dyskonty czy markety nie dostrzegają potencjału Święta Niepodległości, próżno tam szukać takich artykułów. Wyłom zrobiła Poczta Polska, która oferuje nie tylko flagi, książki, ale też inne gadżety narodowe. To niewiele w porównaniu z tym, co widać np. w sklepach, marketach czy na stacjach benzynowych choćby w Norwegii. Tam w każdym punkcie przed majowym świętem są sprzedawane gadżety w barwach narodowych.
Coraz lepiej rozwija się za to akcja z kartkami świątecznymi organizowana już po raz trzeci przez Muzeum Piłsudskiego w Sulejówku.
– Co roku drukujemy ich o 50 tys. więcej. W tym będzie to już 200 tys. Te kartki rozprowadzamy po całym kraju, a potem Polacy wysyłają je do bliskich – opowiada Anna Osiadacz z muzeum. W placówce takie kartki zamawiają harcerze, szkoły, urzędy. W tym roku w środę będą rozdawane też w Sejmie.