Sprawa facebookowego konta Australijczyka stała się głośna w ostatnim tygodniu, gdy internauci zaczęli przekazywać sobie treść jego skargi ze stycznia. Australijczyk protestuje w niej, przeciwko zablokowaniu przez administratorów Facebooka jego konta i na dowód, że naprawdę nosi imię i nazwisko podane przy rejestracji konta, załącza zdjęcie swojego paszportu.
Powodem całego zamieszania było sposób, w jaki imię i nazwisko Australijczyka wietnamskiego pochodzenia jest czytane przez osoby anglojęzyczne (może być wówczas odebrane jako bardzo wulgarne sformułowanie). Jednak w Wietnamie wiele osób nazywa się w taki sam sposób.
"Bardzo denerwuje mnie to, że nikt nie chce uwierzyć w to, jak się nazywam" - napisał w swojej skardze Australijczyk. Chociaż post został umieszczony na Facebooku 28 stycznia, dopiero w ostatnim tygodniu doczekał się tysięcy komentarzy od internautów.
Odpowiadając na wpisy z wyrazami poparcia Phuc Dat Bich podkreślił, że "cieszy się iż mógł wywołać uśmiech na twarzy tylu osób". "Żyjemy w zróżnicowanym i multikulturowym społeczeństwie. Fakt, że wokół jest tyle osób, które mnie wspierają sprawia, że jestem szczęśliwy" - dodał.
Facebook nie skomentował sprawy Australijczyka.