Na wyspach, które słyną z rybołówstwa i bogactwa owoców morza, świeżych ryb nie kupuje się tak chętnie jak kiedyś. Na lokalnych bazarach konkurencją są dla stoiska z mięsem, głównie baranim. Mieszkańcy Tonga wolą zjeść tłusto, a od momentu gdy zawitała do nich zachodnia cywilizacja, mają wreszcie możliwość wybierania czegoś innego od dotychczasowych ryb.
Tłuszcz, jak twierdzą ostatnie badania dietetyków, sam w sobie nie jest w stanie spowodować otyłości, jednak dieta oparta głównie na nim nie sprzyja trzymaniu wagi. Tongijczycy tyją żywiąc się od kilku ostatnich lat głównie daniami w puszkach sprowadzanymi ze świata, który wciąż wydaje im się lepszy od ich własnego.
Kolejki do klinik zajmujących się cukrzycą ciągną się każdego dnia coraz dłużej. 90 proc. mieszkańców kraju jest otyłych, większości z nich zagraża cukrzyca typu II. Wiele osób traci kończyny ze względu na powikłania. Opieka medyczna staje się obciążeniem dla krajowego budżetu, a świadomość obywateli odnośnie zasad zdrowego żywienia nie rośnie tak szybko, by przeciwstawić się negatywnemu trendów.
Według niektórych z koncepcji medycznych mieszkańcy Tonga podobnie jak pozostali przedstawiciele ludów Oceanii są genetycznie mało odporni na przyjmowanie dużych ilości pożywienia na co dzień. Ich ciała gromadzą tłuszcz tak, jak przed wiekami, gdy jedzenie było towarem deficytowym. Kiedyś opłacało się utyć w krótkim czasie, by następnie zmagazynowany tłuszcz przekształcać w energię. Kolejnym z powodów, które mogą odpowiadać za nadmierne przybieranie na wadze, prawdopodobnie staje się religia. Na Tonga kościół gromadzi większość mieszkańców, częste świętowanie i związane z nim obżarstwo są na porządku dziennym.
Rząd jest w kropce odnośnie dalszych decyzji. Planuje się walczyć z otyłością za pośrednictwem opłat za pobyt w szpitalu. Być może konieczność płacenia za to, do czego samemu się doprowadza, zmieni niekorzystny stan zdrowia obywateli wysp Tonga.