Clarence Thomas od 2011 roku wykładał prawo konstytucyjne na wydziale prawa Georgetown University. Miał kontynuować te zajęcia w jesiennym semestrze na spółkę z innym wykładowcą. Poinformował jednak uczelnię, że „nie będzie dostępny”.
Komentatorzy interpretują tę decyzję jako reakcję na protesty studentów prawa, oburzonych czerwcową decyzją Sądu Najwyższego dotyczącą aborcji. Thomas był jednym z pięciu sędziów głosujących za wycofaniem wcześniejszej decyzji w sprawie Roe v. Wade, czyli za zniesieniem obowiązującego od 50 lat konstytucyjnego prawa pozwalającego na usuwanie ciąży do momentu, gdy płód osiągnie możliwość przeżycia poza łonem matki.
Czytaj więcej
Konserwatywna większość w amerykańskim Sądzie Najwyższym dała o sobie znać w ostatnich tygodniach. Analitycy przewidują, że to dopiero początek.
Thomas w swoim uzasadnieniu decyzji sugerował, że Sąd Najwyższy powinien ponownie przeanalizować inne swoje decyzje, m.in. te dotyczące dostępu do antykoncepcji oraz małżeństw tej samej płci.
Władze uczelni pod presją studentów
Oburzeni jego podejściem do kwestii społecznych studenci domagali się usunięcia sędziego z grona pedagogicznego uczelni i zlikwidowania jego wykładów. Petycję przeciwko Thomasowi podpisało ponad 11 tysięcy osób.