Akcja "German Death Camps" została zainicjowana w czerwcu 2015 roku. W ramach organizowanych akcji mobilne billboardy pojawiały się m.in. w Londynie, Brukseli, Bonn, Cambridge czy Moguncji.
Tym razem akcja ma przenieść się do Stanów Zjednoczonych. W tym celu prowadzona jest zbiórka pieniędzy.
"Po zakończeniu europejskiej trasy German Death Camps pojawiło się wiele sugestii, aby pojechać do Stanów Zjednoczonych i domagać się prawdy. Amerykańskie media są w czołówce używających kłamliwych zwrotów. Sam Barack Obama w 2012 r. użył sformułowania „Polish death camp” podczas odbywającej się w Białym Domu uroczystości uhonorowania Jana Karskiego Prezydenckim Medalem Wolności. W 1998 roku w Santa Clara County w Kalifornii publicysta Edmund Lewandowski pokazał uczniom szkół średnich notatkę o aresztowaniu strażnika z obozu koncentracyjnego i zapytał, kim byli naziści. Usłyszał: Polakami. Podobny był wynik sondy przeprowadzonej wśród kanadyjskich studentów przez prof. Witolda Kieżuna" - czytamy na stronie zbiórki.
"Odpowiadając zatem na liczne prośby, planujemy stworzyć autobus-muzeum, w którym znajdzie się ekspozycja poświęcona historii Polski podczas II wojny światowej. Wyruszy on w trasę po amerykańskich ośrodkach akademickich. Połączymy to z promocją angielskiego tłumaczenia "Raportu Witolda Pileckiego". W ten sposób przekażemy prawdę o polskich bohaterach i niemieckich obozach" - opisują autorzy zbiórki.
Pieniądze zbiera Fundacja Tradycji Miast i Wsi. Cel to 100 tysięcy złotych. W momencie pisania tego tekstu na koncie było prawie 30 tysięcy złotych.