– Mam Ameryke u siebie na Głodówce. Roboty tu w pierony – mówi Zofia Bigos, gaździna spod Bukowiny Tatrzańskiej.
Tak reaguje na pojawiające się w mediach sugestie polskiego MSZ, aby górale powstrzymali się na jakiś czas z wyjazdami zarobkowymi do Stanów Zjednoczonych. To bowiem mieszkańcy Podhala i Podkarpacia otrzymują najwięcej odmów przyznania wiz. A ilość tych odmów spadła ostatnio do 13,5 procent. Gdy osiągniemy 10 procent, Amerykanie wizy zniosą.
Okazuje się jednak, że tam, skąd pochodzi liczna grupa polskich emigrantów w USA, i gdzie wiele domów wybudowano za dolary, dziś wyjazdy zarobkowe za wielką wodę nie są już tak popularne.
– Możemy się powstrzymać. Coby wilk był syty i owca cała – deklaruje Maria Gruszka z zakopiańskich Skibówek. – Ale Hameryka nie jest już rajem obiecanym. Kto pojechoł, teroz wraca tutok, pod Giewont. Chcą tutok żyć – tłumaczy.
Właściciel pensjonatu i wyciągów w Białce Tatrzańskiej Józef Dziubasik wyrokuje: – Jak chodzi o pracę, to Ameryka dla górali się skończyła. Nikt nam łaski z wizami nie robi, same znikną – twierdzi. Jego zdaniem wystarczy cierpliwość i do ograniczenia wyjazdów wzywać nie trzeba. – Ci, co mają ochotę do roboty, nie gorzej zarobią na Podhalu, a jak coś potrafią więcej, to nawet i lepsze dostaną pieniądze – uważa Józef Dziubasik.