Rz: Z sondażu "Rz” wynika, że zdaniem Polaków Warszawa jest najlepszym miejscem do inwestowania, miastem najdynamiczniej się rozwijającym i najbardziej europejskim. Większość ankietowanych wolałaby mieszkać jednak poza nią – najchętniej w Krakowie. Z czego wynika ta rozbieżność?
Ryszard Cichocki: W ostatnim czasie Warszawa znalazła się w szczególnej sytuacji, bo przekroczyła pewien potencjał krytyczny. Miasto koncentruje ogromny, jak na polskie warunki, kapitał. Podpisuje się tam 80 proc. wszelkich, zawieranych w kraju kontraktów. Warszawa działa niczym magnes – przyciąga rzesze młodych, ambitnych, ciężko pracujących ludzi. Jest dla nich atrakcyjna, z drugiej jednak strony może przerażać. Szybki rozwój łączy się z rozbiciem tradycyjnych struktur rodzinno-towarzyskich. Dlatego bardzo wiele osób ucieka do mitu, jakim jest Kraków – miasto postrzegane jako spójne i zrównoważone. Tyle że mit często niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. Badania wskazują, że lepsze warunki do życia panują choćby w Gdańsku, nie mówiąc już o Poznaniu.
Polska uchodzi za kraj warszawocentryczny. Czy ta sytuacja może się zmienić?
Polska przez blisko 50 lat była krajem silnie scentralizowanym. W latach 90. pojawiły się samorządy i kręgosłup tego modelu został przetrącony. Nadal jednak w Warszawie znajdują się kluczowe dla kraju instytucje, a system przepływu pieniędzy jest skonstruowany w ten sposób, że fundusze nim trafią na prowincję, muszą przejść przez stolicę. Trudno przypuszczać, by w najbliższym czasie się to zmieniło. W świecie mamy wiele przykładów rozrzucenia instytucji po większych miastach. Wydaje się, że Poznań byłby świetnym miejscem na siedzibę Banku Centralnego…
Pana zdaniem wciąż mamy podział na Polskę A i B?