Obserwując amerykański system więziennictwa, doszedł do wniosku, że „traktuje więźniów jak zwierzęta w klatkach tylko po to, by wypuszczać ich do życia w społeczeństwie bardziej wściekłych i zajadłych, niż byli wcześniej” – twierdzi dziennik „Chicago Tribune”, który opisał historię szeryfa.
Dlatego Curran postanowił postawić się w roli więźnia.
Uważa, że pomoże mu to poznać warunki, jakie muszą zaistnieć, aby resocjalizacja zaczęła przynosić efekty.
Ponieważ – jak twierdzi – pomysł przyszedł mu do głowy w kościele, toteż wierzy, że został zainspirowany przez Boga. Curran jest katolikiem. W tym konkretnym przypadku uznał, iż „biblijna maksyma ucząca, że zbieramy to, co zasialiśmy, jest bardzo prawdziwa w wymiarze sprawiedliwości”.
Szeryf przybył do więzienia w garniturze i krawacie. Wkrótce jednak zamienił je na więzienny mundur i plastikowe buty. Funkcjonariusze pobrali od niego odciski palców i umieścili na prawym nadgarstku bransoletę, która umożliwi śledzenie miejsca jego pobytu. „To coś surrealistycznego” – mówił towarzyszącemu mu tłumowi dziennikarzy.