52-letnia Anna Kajdana, mama Damiana, ma tylko jedno marzenie: – Chciałabym choć jedną noc spokojnie przespać. Marzy tak już 24 lata. Czuwa, kiedy Damian śpi, bo jak ma atak, to się rzuca na brzuch i dusi. – Nikt nie umie go uratować, tylko ja – mówi matka.
Damian ze wsi Konopiska pod Częstochową zachorował na padaczkę lekoodporną, najcięższą postać epilepsji, w wieku trzech lat. Dziś ma 27. Lekarze najpierw mówili, że nie mogą operować Damiana, bo rośnie. Teraz Anna Kajdana słyszy w fundacjach pomagających chorym: za stary, pomagamy tylko dzieciom. – Dla dorosłego nie ma już nic – mówi smutno.
Sześć lat temu Damian przeszedł nieudaną operację neurochirurgiczną. Z roku na rok jest gorzej. Damian nie ma już części lewego płata mózgu. Zacina się przy mówieniu. Nie schyli się, bo głowa od razu robi się sina. Napad padaczki ma co tydzień, czasem co dwa. Mama Damiana mówi, że jest z nim jak z niemowlęciem: – Sam nie wychodzi, kąpie się przy otwartych drzwiach. A ja czuwam i nie wiem, jak długo starczy mi sił.
Anna Kajdana ma siedmioro dzieci, większość już dorosła. Wychowuje je sama. Damian ma 700 zł renty, leki padaczkowe są refundowane, ale i tak ok. 200 zł miesięcznie idzie na lekarstwa, bo Damian w szpitalu zaraził się żółtaczką.