– Wciąż trochę żyjemy mitem o wyjątkowej pracowitości Polaków. Tymczasem, jak pokazują badania, jesteśmy na jednym z ostatnich miejsc, jeśli chodzi o aktywność zawodową, w Unii Europejskiej – mówi "Rz" prof. Antoni Dudek, historyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jego zdaniem tak wysokie przywiązanie Polaków do 1 maja wynika nie tylko z działań komunistycznej propagandy, która zawsze przywiązywała dużą wagę do tego święta. – W PRL 1 maja był dniem, w którym oprócz pochodów odbywały się różne festyny, a do sklepów trafiało więcej niż zwykle towarów – przypomina prof. Dudek. Trudno się dziwić, że ludziom nie kojarzył się źle. A obecnie stał się częścią długiego majowego weekendu, co również wpływa na jego popularność.
[srodtytul]Robotnicy – tak, urzędnicy – nie[/srodtytul]
Eksperci oceniają jako stereotypowe odpowiedzi na pytanie, do jakich grup zawodowych pasuje określenie "człowiek pracy". Ankietowani najchętniej wskazywali: robotników (88 proc.), rolników (73 proc.), pracowników sklepów (53 proc.), pracowników usług (45 proc.) oraz służb mundurowych (43 proc.). Na szarym końcu znaleźli się urzędnicy i właściciele firm (po 29 proc.), kadra zarządzająca (23 proc.) i prezesi dużych firm (22 proc.).
– To bardzo tradycyjne i niewiele mające wspólnego z rzeczywistością zestawienie – uważa Nęcki. – Na przykład menedżerowie często pracują po kilkanaście godzin dziennie, trudno więc powiedzieć, że nie są ludźmi pracy.
Zdaniem językoznawcy prof. Jerzego Bralczyka z Uniwersytetu Warszawskiego takie wyniki są też pokłosiem naszej tradycji językowej. – Kiedy mówimy o pracy, to kojarzy nam się ona z pracą fizyczną. Dlatego za ludzi pracy uważamy głównie robotników i rolników – mówi "Rz" Bralczyk. – Przez lata inteligencja kojarzyła się z tradycją szlachecką, później w PRL przyprawiano jej gębę, dzieląc pracowników na zwykłych i umysłowych, co miało sugerować, że ci drudzy pracują mniej.
[srodtytul]Ważny dzień [/srodtytul]