Znany z wyczucia reguł PR Palikot musiał wiedzieć, co robi. Nieważne, czy zarzuca pijaństwo politycznym konkurentom, czy sam przyznaje się do popijania – efekt jest jeden, czyli wielki zgiełk w mediach. Przecież trudno o bardziej efektowny temat do opisywania i pokazywania niż polityk pijany albo za pijaństwo obgadywany.
– Może Palikot nie zna ciekawszych tematów niż alkohol, a na tym się zna, warto pamiętać, na czym się dorobił (m.in. na zakupie lubelskiego Polmosu – red.) – mówi "Rz" Jarosław Flis, socjolog. Ale chodzi raczej o wyrachowaną strategię skandalu, którą zaczynają podejmować inni.
[srodtytul]Drink w ministerstwie?[/srodtytul]
Hitem minionego weekendu była wypowiedź Stanisława Janeckiego, redaktora naczelnego tygodnika "Wprost". W radiowej Trójce obwieścił, że minister pracy Jolanta Fedak ma kłopoty z alkoholem. I że te kłopoty widać podczas jej pobytu w ministerstwie. By dodać swej wypowiedzi wiarygodności, argumentował, że to picie w pracy pani minister było głównym powodem odejścia z resortu Agnieszki Chłoń-Domińczak.
Nasi rozmówcy z ministerstwa rzecz określają słowem "bzdura", ale cel radiowego gościa został osiągnięty: zawrzało. Bo to, że Chłoń-Domińczak nie odeszła akurat z tego powodu, nie oznacza, że temat alkoholu w ministerstwie nie istnieje. Kłopoty minister Fedak były od jakiegoś czasu tajemnicą poliszynela, a pierwszy napisał o nich "Newsweek".