76-letni Roman Polański, ścigany przez wymiar sprawiedliwości USA za zgwałcenie 13-latki, spędził ostatnie cztery dni w klinice uniwersyteckiej w Zurychu. Trafił tam w piątek z aresztu śledczego w Winterthur, w którym przebywa od 26 września. Wczoraj nie było wiadomo, kiedy wróci do aresztu.
Powodem hospitalizacji były bóle brzucha, na które cierpi od dawna. Przeszedł badania lekarskie. Jego adwokaci twierdzą, że nie jest poważnie chory.
– Nie ma powodu do paniki – zapewniał jego paryski obrońca Georges Klejman. Co dokładnie dolega jego klientowi, nie chciał wyjawić, podobnie jak drugi adwokat artysty Herve Temime.
– To nic poważnego. Nic więcej nie powiem na ten temat – oświadczył Temime w rozmowie z „Rz”. Według szwajcarskiej bulwarówki „Blick” Polański trafił do szpitala po raz drugi. Dwa tygodnie temu miał przechodzić podobne badania.
Adwokaci od początku usiłują wzbudzić litość rzekomo złym stanem zdrowia reżysera. – Mój klient jest coraz słabszy. Pogrąża się w depresji. Źle znosi areszt – mówił na początku października Herve Temime, gdy szwajcarskie Ministerstwo Sprawiedliwości odrzuciło zażalenie Polańskiego na „bezpodstawne zatrzymanie”.