Bycie z klasy robotniczej (która wszakże sto lat temu zbudowała Partię Pracy) stało się po prostu nie na czasie. System wartości klasy pracującej – duma z wykonywanej pracy, z fachu, z dbania o interesy wspólnoty poprzez mieszkalnictwo komunalne, darmową edukację czy ochronę zdrowia – stał się kompletnie nieadekwatny. Nowym wyznacznikiem są zasady klasy średniej – indywidualny sukces i bezustanne porównywanie siebie z innymi w wyścigu po drabinie społecznej.
Narzucając wzorzec klasy średniej, oczekuje się, by wszyscy zawsze byli gotowi „szybciej, mocniej, dalej". Brak takiej postawy, chęć poprzestania na tym, co się ma, to brak aspiracji, czyli wręcz grzech. To samo dzieje się z działaniem kolektywnym, w związkach zawodowych – przecież nie przyczynia się do indywidualnego sukcesu, więc nie warto się nim zajmować. Dla tych, którzy z wyścigu odpadli, stworzono określenie „chavs" i w ten sposób ostatecznie rozmyto problem rzesz ludzi, których status pogorszył się, ponieważ zabrakło dla nich sensownej pracy.
Brak pracy, brak przyszłości
Zdaniem Jonesa dzięki funkcjonowaniu wizerunku chavs Cameronowi udaje się wprowadzać kolejne cięcia w polityce społecznej, ponieważ sprawnie operuje wyobrażeniem leniwych nierobów w dresach, żyjących na koszt społeczeństwa. Jednocześnie, posługując się wizerunkiem społeczeństwa bezklasowego („nie ma społeczeństwa, są tylko ludzie i ich rodziny" – jak powiedziała Żelazna Dama), torysi są doskonałym przykładem klasowych wojowników, broniących wyłącznie swoich grupowych interesów. To oni, zdaniem Jonesa, od kilkudziesięciu lat stoją w pierwszym szeregu walki klasowej, by chronić dostępu do bogactw, czy to wysyłając na nich policję i wojsko jak Thatcher, czy po prostu marginalizując określeniem „chavs".
Jones sprawnie rozprawia się z mitami narosłymi wokół chavs, takimi jak agresja, narastająca liczba nastoletnich ciąż, lenistwo i brak aspiracji. Podaje przeczące im statystyki, cytuje raporty i wywiady, z politykami, działaczami związkowymi i mieszkańcami robotniczych osiedli. Pisze o erozji lokalnych społeczności wynikającej z braku miejsc pracy oraz o konieczności konkurowania o bardzo nietrwałe zatrudnienie z imigrantami pod ostrzałem oskarżeń o rasizm. Tymczasem – jak zauważa autor – klasa pracująca jest najbardziej zróżnicowaną etnicznie grupą w Wielkiej Brytanii, w przeciwieństwie do wyższych warstw społecznych czy londyńskiego City, które jest w przeważającej części białe.
To prawda, że dziewczęta z klasy pracującej częściej zachodzą w ciążę. Natomiast dziewczyny z klasy średniej częściej przerywają ciążę, uzasadniając to chęcią lepszego ułożenia życiowej kariery. Nastolatki z klasy robotniczej nie mają nadziei na inną karierę niż asystentki fryzjerki.Wybierają zatem „karierę matki", także z chęci nadania swojemu życiu jakiegoś sensu, przy wsparciu brytyjskiej polityki społecznej.
Brytyjskie podziały klasowe są dość niezrozumiałe dla postronnych. Czy opierają się wyłącznie na stanie posiadania i wybranym zawodzie? A może na stylu życia? Zdaniem Jonesa raczej na poczuciu bezalternatywności, które cechuje klasę pracującą. Chavs nie mają co marzyć o idealnym życiu. W zdecydowanej większości nie będą tym, kim zapragną, tylko będą pracować tam, gdzie ich przyjmą.