Do strzelaniny doszło pod koniec września w dystrykcie Andar. Dziewczynka wspólnie z ojcem szła ulicą, kiedy doszło do wymiany ognia pomiędzy afgańską policją, a rebeliantami. W wyniku zasadzki dziewczynka została ranna w prawe udo. Z pomocą amerykańskiego śmigłowca, w stanie ciężkim, została przetransportowana do szpital polowego w bazie Ghazni, gdzie przeszła dwugodzinną operację. Dziecko przebywa obecnie w polskim szpitalu.
Oprócz złamania otwartego spowodowanego postrzałem, uszkodzony został nerw kulszowy, odpowiedzialny za dalszy wzrost kończyny i jej prawidłowy rozwój. Lekarze wojskowi uważają, że jeżeli Zarka nie zostanie poddana operacji w ciągu najbliższych kilkunastu tygodni, a następnie rehabilitowana, grozi jej kalectwo. Jak informuje płk. Bogusław Nowak, dowódca Grupy Zabezpieczenia Medycznego "żaden szpital w Afganistanie nie jest w stanie przeprowadzić operacji, jaka jest konieczna w przypadku dziewczynki."
Lekarze oszacowali koszt przeprowadzenia operacji Zarki na 35 tys. zł. Na przeprowadzenie tej operacji wstępnie wyrazili zgodę neurochirurdzy z 10 Wojskowego Szpitala Klinicznego z Polikliniką SP ZOZ w Bydgoszczy.
- Jeżeli uda się zebrać pieniądze na operację, zostanie ona wraz z ojcem przetransportowana do Polski, czas leczenia i rehabilitacji dziewczynki to około trzech miesięcy - poinformował nas ppłk. Mirosław Ochyra, z Dowództwa Operacyjnego.
Zbiórka ruszyła w poprzednim tygodniu. Biorą w niej udział m.in. żołnierze z 6 Brygady Powietrznodesantowej z Krakowa. Jak informują przedstawiciele Fundacji udało się już zebrać ok. 11 tys. zł.