Najpierw w budynku gdzie wystawiano sztukę poświęconą procesowi nad wokalistkami Pussy Riot, pojawili się funkcjonariusze Federalnej Służby Migracyjnej. Oznajmili reżyserowi, że jego trzymiesięczna wiza nie pozwala na wykonywanie jakiejkolwiek pracy i uprzedzili o odpowiedzialności karnej.

Później przed budynkiem pojawili się moskiewscy Kozacy, którzy uzurpują sobie prawo do ochrony dobrego imienia Rosji. Wykrzykiwali obraźliwe słowa pod adresem szwajcarskiego reżysera.

Na koniec dotarli funkcjonariusze policji, którzy jednak nie podjęli żadnej interwencji.

Rosyjscy obrońcy praw człowieka twierdzą, że to kolejna prowokacja ze strony władz i radykalnie nastawionych zwolenników ruchów prawosławnych.