Reklama

Odcięci od miasta, odcięci od pracy

W ponad 70 powiatach bezrobocie wciąż przekracza 20 proc. Często z powodu problemów z dojazdem do pracy.

Aktualizacja: 01.02.2015 20:38 Publikacja: 01.02.2015 20:06

Odcięci od miasta, odcięci od pracy

Foto: Fotorzepa/Jakub Ostałowski

Powiat szydłowiecki leży w samym centrum Polski, niedaleko od Warszawy. Na koniec ubiegłego roku stopa bezrobocia wynosiła w nim 34,7 proc. – Przed laty wybudowano u nas osiedle mieszkaniowe dla zakładów w Dębicy, która później przeszła do sąsiedniego powiatu, a nam bezrobocie zostało – tłumaczy dyrektor szydłowieckiego pośredniaka Tadeusz Piętowski.

Z Szydłowca jest jednak tylko 130 km do stolicy, w której stosunkowo łatwo o pracę. Problem w tym, że do Warszawy dojechać się za bardzo nie da, bo w Szydłowcu nie ma dworca. Najbliższy oddalony jest od miasta o 5 km.

Zdaniem rozmówców „Rzeczpospolitej" brak możliwości dojechania do pracy to obok wyuczonej i dziedziczonej bezradności główna przyczyna monstrualnego bezrobocia, jakie utrzymuje się w dziesiątkach miejscowości w Polsce. Z opublikowanych właśnie danych GUS wynika, że w 71 powiatach (na 380 wszystkich, w tym miast na prawach powiatu) zajęcia nie ma powyżej 20 proc. zdolnych do pracy osób. Choć rok wcześniej takich powiatów było 108, sytuacja pozostaje dramatyczna.

Z podobnymi problemami jak w Szydłowcu borykają się mieszkańcy powiatu białogardzkiego (stopa bezrobocia 27,2 proc.).

– U nas są miejscowości, gdzie dojeżdża dziennie jeden autobus, a są też i takie, w których nie ma żadnego. Nawet jeśli ktoś znalazłby pracę w większym ośrodku, nie miałby tam jak dojechać – tłumaczy Anna Kowalczyk, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Białogardzie.

Warmińsko-mazurskie to region, w którym od lat odnotowuje się najwyższą stopę bezrobocia w kraju. Obecnie – 18,9 proc. – Od lat nie możemy się doprosić o drogi – tłumaczy Zdzisław Szczepkowski, szef Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Olsztynie.

Jakie to ma znaczenie, widać np. w Iławie. Chociaż w okolicznych powiatach bezrobocie jest wysokie, w powiecie iławskim wynosi zaledwie 9 proc. Wytłumaczenie? Iława leży przy drodze nr 16 biegnącej przez północno-wschodnią Polskę.

Reklama
Reklama

Ale brak dojazdu to tylko jeden z problemów. Według urzędników większość osób, które latami tkwią w rejestrze bezrobotnych, nie rozumie, dlaczego w ogóle miałaby pracować. – Do PGR-ów, które działały na terenie obecnego województwa warmińsko-mazurskiego, zwożono ludzi z całej Polski. Wielu z nich w centralnej Polsce nie radziło sobie w żadnej pracy. Nie należy się więc dziwić, że kiedy upadły PGR-y, nie potrafili znaleźć pomysłu na siebie – mówi Zdzisław Szczepkowski.

Podobnie jest w Szydłowcu. Połowa bezrobotnych w rejestrze nie ma żadnych kwalifikacji zawodowych. – To ludzie mało przedsiębiorczy. Nic im się nie chce, nawet uczyć czy zdobywać nowych umiejętności. Jak ja mam im pracę znaleźć? – pyta dyr. Piętowski.

Ale nawet jeśli ktoś dostanie zajęcie, często szybko je traci. – Tylko 10 proc. naszych bezrobotnych to osoby, które zarejestrowały się po raz pierwszy. Reszta odchodzi i za chwilę rejestruje się na nowo – wyjaśnia Marzena Radochońska, dyrektor wałbrzyskiego pośredniaka. – Ci ludzie nie mogą znaleźć pracy, a jeśli ją znajdą – np. sezonową – to nie mogą jej utrzymać.

Ta bariera znajdująca się w głowach długotrwale bezrobotnych okazuje się często nie do przeskoczenia. – Wielu nie może zrozumieć, dlaczego mają iść do pracy za 1300 zł zamiast brać z pomocy społecznej ponad 2000 zł. Jak im to mamy wytłumaczyć? – pyta Szczepkowski.

Podobnego zdania jest Anna Kowalczyk: – My mamy tu takie dziedziczenie bezradności. Wchodzi w to już trzecie pokolenie. Ludzie, którzy mieli po 30–40 lat, gdy zaczynał się nowy ustrój, i nie poradzili sobie ze zmianami, żyli z zasiłków, tak samo wychowywali swoje dzieci, a teraz wnuki.

Wraz z wejściem w życie nowej ustawy o promocji zatrudnienia i profilowania bezrobotnych, w urzędach pracy powoli ruszają programy wsparcia dla osób najbardziej oddalonych od rynku pracy. – Bezrobotni bardzo niechętnie do nich podchodzą – mówi Szczepkowski.

Reklama
Reklama

Co więc zrobić z tymi, którzy od lat nie pracują? – Być może powinniśmy postawić grubą kreskę. Trzeba uznać, że część osób nie da się zaktywizować i należy ponosić koszty ich utrzymania do końca życia. A więcej energii i pieniędzy skierować na dzieci i nastolatków. Tak by od razu po wejściu w dorosłość nie trafiali na bezrobocie – mówi wprost Piotr Broda-Wysocki, ekspert Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Społeczeństwo
Krzysztof Ruchniewicz: Nie domagam się zwrotu dóbr kultury Niemcom
Społeczeństwo
Młodzi bez łatwiejszego dostępu do psychologa. Andrzej Duda bał się podpaść rodzicom
Społeczeństwo
Śledztwo w sprawie imprezy w Janowie Podlaskim. „Nie doszło do nadużycia”
Społeczeństwo
Zakopane chce nowego podatku od turystów. Projekt trafił do Sejmu
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama