Jeszcze przed wojną rodzina von Kramstów należała ona do najbogatszych rodów na Dolnym Śląsku. Należała do niej m.in. olbrzymia tkalnia lnu. Według lokalnej legendy grobowiec przemysłowców wypełniony jest skarbami. To zapewne ona ściągnęła na komunalny cmentarz w Świebodzicach trzech trzydziestoparoletnich mężczyzn.

Złodzieje weszli do grobowca i spenetrowali go. Podczas wychodzenia z grobowca jeden z poszukiwaczy skarbów spadł do środka. Koledzy stracili z nim kontakt. Postanowili zaalarmować policję. – Dwaj mężczyźni przyszli w nocy i opowiedzieli co robili na cmentarzu. Przyznali, że nie wiedzą coś stało się z ich kolegą – opowiada jeden ze świdnickich policjantów.

Mundurowi pojechali na cmentarz razem ze strażą pożarną. W grobowcu znaleźli ciało 39-lata. – Musiał upaść z wysokości kilku metrów. Zginął na miejscu – relacjonuje policjant.

Koledzy zmarłego, 32 i 35-latek, zostali zatrzymani przez funkcjonariuszy. Usłyszeli już zarzuty zbezczeszczenia grobowca oraz nieudzielenia pomocy koledze. Przyznali się do winy, a prokurator zastosował wobec nich dozór policyjny.

Zarządca cmentarza przypuszcza, że akcja poszukiwana skarbów w grobowcu znanej niemieckiej rodziny może mieć związek z gorączką złota i poszukiwaniami tzw. złotego pociągu. – Ci mężczyźni mogli w związku z tym uwierzyć, że coś znajdą w grobowcu - uważa zarządca.