Po tym, jak mężczyzna, skazany na dożywocie za morderstwo, upadł w swojej celi w 2015 roku, lekarze pięciokrotnie przeprowadzali u niego resuscytację krążeniowo-oddechową. Podano mu także adrenalinę i epinefrynę. Gdy Benjamin Schreiber wydobrzał, złożył nową apelację prawną - zauważył, że skoro zmarł przed reanimacją, to technicznie wypełnił wyrok.
Sędziowie jednak nie dali sir przekonać i uznali, że taka „krótkotrwała” śmierć nie jest równoznaczna ze zwolnieniem z więzienia. Sąd Apelacyjny w Iowa orzekł w środę, że Schreiber pozostanie za kratkami, dopóki lekarz sądowy nie ustali, że skazany jest już na dobre martwy.