Reklama

Szczyt G20: Kto odpowiada za zamieszki w Hamburgu

Orgia przemocy w czasie G20 nie zmniejsza szans Angeli Merkel w wyborach do Bundestagu.

Aktualizacja: 12.07.2017 06:10 Publikacja: 11.07.2017 19:30

Lewicowi ekstremiści byli doskonale przygotowani do starć z policją

Lewicowi ekstremiści byli doskonale przygotowani do starć z policją

Foto: PAP/EPA

Wszyscy w Niemczech są zgodni, że w czasie minionego weekendu w Hamburgu miała miejsce katastrofa. Nie tylko wizerunkowa Niemiec, ale i dosłownie.

Rannych zostało prawie 500 policjantów, szkody materialne idą w miliony, a zatrzymanych zostało niemal 200 osób. Płonęły samochody, na policjantów spadały koktajle Mołotowa zrzucane z dachów, niszczono wszystko, co stało na drodze najbardziej agresywnych demonstrantów Czarnego Bloku w kominiarkach na głowach. Rabowano też sklepy, aby zwabić policję do przygotowanych wcześniej zasadzek.

Ekstremiści przemieszczali się przygotowanymi wcześniej przejściami, jak np. podziemne garaże, i nie sposób ich było wyłapać. 20 tys. policjantów nie było przygotowanych na taką taktykę.

Lewacy to nie lewica?

Agresywni lewacy stanowili nie więcej niż kilka procent spośród ponad 100 tys. protestujących przeciwko globalizacji, ekscesom kapitalizmu czy zbrojeniom i wojnie. Ale to oni nadawali ton wydarzeniom i za ich sprawą świat oglądał Hamburg od nieznanej strony.

W takich warunkach wrażenia nie zrobiła wzorowana na morskich motywach architektura Filharmonii nad Łabą, nowe dzielnice w starym porcie z mieszkaniami po kilkanaście tysięcy euro za metr czy atrakcje słynnej dzielnicy rozrywki Sankt Pauli. Dominowały obrazy „Rote Flora" budynku byłego teatru okupowanego od dziesięcioleci przez anarchistów i różnej maści autonomów w dzielnicy Schanzenviertel.

Reklama
Reklama

Mieści się tam potężna centrala lewackich ekstremistów, miejsce, którego zazdroszczą Hamburgowi lewacy w całych Niemczech, zwłaszcza w Berlinie czy Zagłębiu Ruhry. Nie przypadkowo liczący niespełna 2 mln mieszkańców Hamburg znajduje się na trzecim miejscu w Niemczech pod względem ilości przestępstw autorstwa lewackich ekstremistów, jak np. podpalenia samochodów.

W 2016 roku zanotowano 126 takich przypadków. Więcej, bo 276 aktów wandalizmu, zanotowano w roku ubiegłym w Nadrenii Północnej-Westfalii, ale ten land ma 17 mln mieszkańców. Znajdujący się na drugim miejscu Berlin ma dwa razy więcej ludności i ataków lewaków naliczono tam 179.

– Kapitulacja państwa – nazwał to, co się działo na ulicach Hamburga, konserwatywny „Frankfurter Allgemeine Zeitung". Trwają poszukiwania nie tylko sprawców weekendowej orgii przemocy, ale i polityków, których można za to obarczyć odpowiedzialnością. Za dwa i pół miesiąca Niemcy wybiorą nowy Bundestag, wobec czego wydarzenia w Hamburgu będą miały poważne konsekwencje polityczne.

Wszystko wskazuje na to, że nie poniesie ich ani kanclerz Angela Merkel, ani jej CDU, a tym bardziej bawarska CSU. W końcu burmistrzem Hamburga jest Olaf Scholz, znany polityk SPD, i to on jest przedmiotem ataków z wielu stron. W dodatku festiwal przemocy był w zasadzie dziełem lewackich organizacji, których w Niemczech są dziesiątki. Wiele z nich kojarzonych jest z partiami lewicowymi, a więc Zielonymi czy postkomunistami z Die Linke (Lewica).

– Stawianie nas w jednym szeregu z lewicowymi ekstremistami jest karygodnym nadużyciem – powtarza Martin Schulz, kandydat SPD na kanclerza. Były szef SPD Sigmar Gabriel atakuje brawurowo, twierdząc, że sprawcy zamieszek w Hamburgu są tak samo niebezpieczni jak neonaziści.

Ralf Stegner, szef lewicowego skrzydła SPD, uważa wręcz, że przemoc ma podłoże prawicowe i przyczyną lewicowego ekstremizmu jest przesunięcie na prawo całej niemieckiej sceny politycznej. Co też ma wspólnego z neonazistami „Rote Flora", organizacja autonomów czy „Attac"? – pytają z ironią niemieckie media. Znajdująca się w defensywie SPD udowadnia, że spotkania G20 należy przenieść na stałe do siedziby ONZ w Nowym Jorku.

Reklama
Reklama

Prawe oko, lewe oko

– Nie ma powodów sądzić, że wydarzenia w Hamburgu zaważą na wyniku wrześniowych wyborów, ale SPD łatwiej nie będzie – tłumaczy „Reczpospolitej" Jochen Staadt, politolog z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie. W końcu za przygotowania do szczytu odpowiadają służby federalne oraz rząd w Berlinie. Trudno więc wszystko zrzucić na burmistrza Hamburga i pośrednio na SPD.

Wydarzenia minionego weekendu starają się wykorzystać niemieccy konserwatyści dla ataków na całą lewą stronę sceny politycznej.

– Wiele środowisk Zielonych czy Die Linke wykazuje pewne zrozumienie dla karygodnych czynów skrajnie agresywnych lewaków. Ci z kolei są tego świadomi i uważają się za awangardę walki z systemem, walki, w której w imię szczytnych celów wszelkie środki są dozwolone – mówi Jochen Staadt. Z badań Wolnego Uniwersytetu wynika, że w niemieckim społeczeństwie dość mocno ugruntowane są przekonania, że nieokiełznany kapitalizm prowadzi do faszyzmu czy też, że system bankowy wymaga rewolucyjnej naprawy.

Nie jest to zjawisko nowe. Taka była motywacja grupy Baader-Meinhof i terrorystów Frakcji Armii Czerwonej (RAF), którzy przez lata trzymali w szachu RFN. Przez ostatnie lata władze zjednoczonych Niemiec koncentrowały się na zwalczaniu prawicowego ekstremizmu w postaci licznych grup neonazistowskich czy terrorystycznej grupy NSU, która przez lata mordowała cudzoziemców, w większości Turków. W Niemczech mówiono wtedy, że służby specjalne są ślepe na prawe oko.

Teraz mowa jest o lewym oku. W sprawozdaniu kontrwywiadu mowa jest o 29 400 lewicowych ekstremistach, z czego 8,5 tys. gotowych do stosowania przemocy. Po prawej stronie doliczono się 24 350 członków ekstremy, z których 12,1 tys. uznaje przemoc za metodę propagowania swych idei. Do Hamburga zjechały tysiące lewaków nie tylko z całej Europy. Szef niemieckiego MSW prosi teraz swych kolegów w krajach UE, aby udostępnili dane na temat osób groźnych dla porządku społecznego. Ale jest już za późno.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: p.jendroszczyk@rp.pl

Społeczeństwo
Hiszpania nie boi się imigrantów
Materiał Promocyjny
UltraGrip Performance 3 wyznacza nowy standard w swojej klasie
Społeczeństwo
Niemcy: AfD rośnie w siłę. Przyczynia się do tego polityka zamkniętych oczu
Społeczeństwo
Nie dla adopcji czarnych kotów. Hiszpańskie miasto z tymczasowym zakazem w okresie Halloween
Społeczeństwo
Zjednoczenie Korei Południowej z Północną? Historyczny sondaż
Materiał Promocyjny
Manager w erze AI – strategia, narzędzia, kompetencje AI
Społeczeństwo
Sondaż: Hiszpanie i Włosi obawiają się USA niemal tak samo, jak Rosji
Materiał Promocyjny
Prawnik 4.0 – AI, LegalTech, dane w codziennej praktyce
Reklama
Reklama