Tytuł Szweda Roku przyznaje się osobie, która wyróżniła się w sposób zmieniający Szwecję na lepsze. "To może, ale nie musi oznaczać, że osoba ta stała się celebrytą. Najważniejsze jest, by laureat udowodnił swoją niezależność i oryginalność w kraju, który lubuje się w jednomyślności i dostosowaniu się do innych" - brzmi jedno z kryterium na podstawie których przyznawane jest wyróżnienie.
Anders Arborelius to pierwszy szwedzki biskup katolicki od czasów reformacji i pierwszy kardynał w historii, pochodzący z kraju Północy. Od 1998 r. "jest także postacią w szwedzkim życiu publicznym, w którym odgrywa ważną rolę w spotkaniu między autochtonami i nowymi przybyszami" - oceniło jury. "Reprezentowanie Kościoła Katolickiego w kraju, w którym tożsamość określa przede wszystkim sekularyzacja, a potem protestantyzm wymaga charakteru" - przekonywało jury.
Biskup Sztokholmu odbierając pamiątkowy dyplom stwierdził, że ok. 400 lat temu (w 1599 r., kiedy to zgładzono sześciu członków Rady Królestwa, którzy opowiedzieli się po stronie Zygmunta III Wazy) wystarczyło być katolikiem, by zostać skazanym na karę śmierci. - Nie pamiętam jednak, kiedy to prawo zniesiono - zażartował. Powiedział też, że w żadnym innym kraju na świecie nie jest się tak kwestionowanym jako katolik, jak w Szwecji.
Wcześniej w wywiadzie dla tygodnika "Fokus" ocenił, że nie należy przesadzać ze szwedzkim antykatolicyzmem, choć jak przyznał ten nadal istnieje. Dodał też, że obecnie w Szwecji łatwiej się rozmawia o religii.
- Kiedyś się mówiło o niebezpieczeństwie ze strony katolików, teraz natomiast mówi się o zagrożeniu ze strony islamu - zauważył.