W 2013 r. Janina M. wniosła do sądu o zmianę postanowienia o stwierdzenie nabycia spadku po swoim ojcu Feliksie Ż. Ojciec zmarł w 2003 r. , ale dopiero w 2008 r. sąd stwierdził, że 1 spadku po nim nabyła wdowa – Zofia Ż., natomiast resztę - pięcioro dzieci, w tym Janina M., każde po 3/20 części. Ten porządek dziedziczenia dotyczył również wchodzącego w skład spadku gospodarstwa rolnego.
Ostatnia wola w drodze do szpitala
Podstawą do zmiany postanowienia miał być pozostawiony przez umierającego ojca testament ustny, który nie został uwzględniony w postępowaniu spadkowym w 2008 r. Janina M. twierdziła, że dowiedziała się o jego istnieniu dopiero w październiku 2010 r. od matki, tuż przed jej śmiercią. Dostała też od niej dokument, w którym spisana była ostatnia wola ojca – chciał, żeby cały spadek po nim dziedziczyła żona.
Jak ustalił Sąd Rejonowy w 2003 r. Feliks Ż. źle się poczuł. Do szpitala zawiózł go sąsiad. W samochodzie towarzyszyły mu jeszcze żona i sąsiadka (teraz już nie nieżyjąca). To wtedy Feliks Ż. miał oświadczyć, że w razie jego śmierci cały jego majątek ma przejść na żonę Zofię. To samo powtórzył w szpitalu w obecności Celestyny S. Zaraz potem zmarł.
Dopiero cztery lata później - jak zeznał sąsiad będący świadkiem testamentu ustnego – zostało sporządzone pismo zawierające treść oświadczenia ostatniej woli Feliksa Z. złożonego w aucie. Podpisali je sąsiad, sąsiadka oraz Celestyna S., chociaż nie było jej w samochodzie.
Same błędy
Sąd I instancji odmówił zmiany postanowienia spadkowego. Z trzech powodów. Po pierwsze stwierdził, że Janina M. spóźniła się z zainicjowaniem postępowania o zmianę postanowienia spadkowego. Powinna to zrobić w ciągu roku od momentu, w którym dowiedziała się o istnieniu testamentu, a tymczasem czekała prawie trzy lata.