Ten portret Chełmońskiego należy do Muzeum Sztuki w Łodzi. W 1991 roku został wypożyczony na wystawę do Skierniewic, gdzie go ukradziono. Niestety sprawcy nie udało się odnaleźć, więc sprawę umorzono. Policja wróciła do niej teraz, bo do dyrektora Instytutu Ogrodnictwa w Skierniewicach zadzwonił mężczyzna, który stwierdził, że wie gdzie jest obraz. Ale za informacje zażądał pieniędzy - 24 tys. zł. Policja urządziła zasadzkę. Dzięki temu udało jej się trafić do 44-letniego Artura K. artystę plastyka z Gdańska, który już wcześniej był karany. Mężczyzna zdradził, że obraz jest u jego znajomej 64-letniej Alicji K.(mają różne nazwiska), która przez wiele lat prowadziła galerię sztuki w Gdańsku.
Jak ustalono w czasie śledztwa kobieta obraz kupiła w 1996 roku po okazyjnej cenie w Warszawie. Zapłaciła za niego 30 tys. zł. Kobieta jak tłumaczył Artur K. była mu winna pieniądze - 40 tys. zł. – Nie chciała mi ich oddać, dlatego liczyłem, że dostanę znaleźne za skradziony obraz Chełmońskiego – mówił podczas przesłuchania Artur K. Mężczyzna usłyszał zarzut żądania korzyści majątkowej za skradziony obraz, a Alicja K. zarzut paserstwa. – Kupiła obraz po okazyjnej cenie. Musiała wiedzieć, że jest kradziony – mówi Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury. Dodaje, że żadne z podejrzanych nie przyznało się do winy.
W mieszkaniu Alicji K. policja znalazła w sumie 36 obrazów, niektóre są cenne. Teraz funkcjonariusze sprawdzą czy żadne z płócien nie jest kradzione.
Wobec Artura K. prokurator zastosował dozór policyjny i poręczenie majątkowe. Mężczyźnie grozi do ośmiu lat więzienia. Z kolei Alicji K. do pięciu.
Portret Chełmońskiego wrócił już do łódzkiego muzeum.