Agenci CBA weszli w ostatnich dniach do kilkunastu instytucji w kraju. Działali w ramach superkontroli, a także w związku z prokuratorskimi śledztwami. Zaczęli w środę, od PZU Życie, potem w czwartek odwiedzili straż miejską w Warszawie i 16 urzędów marszałkowskich w całym kraju.
W ramach tzw. czynności niecierpiących zwłoki w siedzibie PZU Życie zabezpieczali dokumentację i dane informatyczne na serwerach i komputerach spółki.
Po audycie w PZU nowe władze spółki zawiadomiły śledczych o niegospodarności „wielkich rozmiarów" w swojej spółce zależnej. Według doniesienia miało do niej dojść w związku z budową informatycznego systemu GraphTalk, który PZU zaczął budować w 2004 r. i który kosztował ubezpieczyciela 200 mln zł – wyliczyły obecne władze PZU. System do dzisiaj nie został ukończony.
Inny był powód obecności agentów w urzędach marszałkowskich. W tym przypadku CBA chce sprawdzić, jak wydawano środki unijne z perspektywy 2007–2013, ale także zbadać oświadczenia majątkowe marszałków województw. Chodzi o wielkie pieniądze z programów unijnych, które te urzędy same sobie przyznawały, realizowały i same się rozliczały.
Opozycja nie ma wątpliwości, że działania Biura mają tło polityczne. – CBA zamiast walczyć z korupcją, staje się mieczem PiS do walki z opozycją. Inaczej nie można tego ocenić – komentuje Krzysztof Brejza, poseł PO.