– Bardzo kulturalny człowiek, zero bufonady, a to w policyjnej hierarchii nie jest częste – tak jeden z oficerów pionu kryminalnego określa Matejuka. – Zawsze się odkłonił, powiedział „dzień dobry”.
Jednak w maju ubiegłego roku równie kulturalnie powiedział „do widzenia”, kiedy pożegnał się z mundurem, prosząc komendanta głównego Konrada Kornatowskiego o przeniesienie na emeryturę. Ale wtedy Matejuk nie miał najlepszej passy. Dolnośląska policja znalazła się niemal na dnie pierwszego rankingu Komendy Głównej. Jego podwładni skompromitowali się, dopuszczając do bijatyki podczas demonstracji Narodowego Odrodzenia Polski w marcu ubiegłego roku. Jedyni uczestnicy zajść, których zatrzymano, to antyfaszyści sprzeciwiający się wygłaszaniu rasistowskich haseł. Mieli znieważać policjantów. Nie byli w stanie uciec: jeden miał zajęte ręce, bo trzymał transparent, drugi chodził o kulach.
Miesiąc później znów wstyd na całą Polskę – policjantom uciekli ze szpitala dwaj lekko upośledzeni wychowankowie zakładu poprawczego, którzy wcześniej wzniecili w nim pożar. Media natychmiast przypomniały wpadki z poprzednich lat: ekscesy na posterunku, gdzie policjanci uprawiali seks z 20-latką i fotografowali ją z pistoletem służbowym. Albo zatrzymanie pijanego komendanta posterunku wiozącego autem mężczyznę poszukiwanego listem gończym. Komendanta komisariatu, zamiast z hukiem wyrzucić z policji, po cichu wysłano na emeryturę.
14 września 2002 r., piłkarski stadion Śląska Wrocław. Matejuk, niegdyś podpora jedenastki PKS Odra Łany, gra w meczu VIP kontra artyści u boku posłów PO: Grzegorza Schetyny i Bogdana Zdrojewskiego, przyszłego prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza, posła SLD Jana Szymańskiego i wiceszefa wrocławskiej Unii Pracy. Drużyną VIP kieruje SLD-owski wojewoda Ryszard Nawrat, będący za pan brat z najbardziej prominentnymi politykami Sojuszu, swego czasu kolegami z ZSMP.
Czy dzięki takim kontaktom Matejuk, powołany na komendanta wojewódzkiego policji jeszcze za rządów AWS, przetrwał rządy SLD i niemal dwa lata rządów PiS? – On się obronił pracą, a kiedy odchodząc na emeryturę, mówił, że z bilansu wychodzi mu więcej sukcesów niż porażek, można mu wierzyć – twierdzą policjanci i wyliczają: wykrycie korupcji w polskiej piłce, spektakularna likwidacja gangów. – Dolnośląska policja miała przez lata świetną renomę. Byliśmy zaskoczeni jego odejściem – przypomina podinspektor Dykier. Jak większość policjantów we Wrocławiu nie wierzyła zapewnieniom, że to jego osobista decyzja, że nikt na niego nie naciskał. Matejuk odszedł, gdy szefem policji został Konrad Kornatowski, były gdański prokurator, przyjaciel Janusza Kaczmarka, ministra spraw wewnętrznych w rządzie PiS. Nieoficjalnym powodem dymisji była odmowa zrealizowania polecenia Kornatowskiego. – Rok temu kazał komendantom wojewódzkim wyrzucić z kierowniczych stanowisk byłych esbeków, zomowców, ludzi służb. Tak chciał PiS – opowiada „Rz” jeden z komendantów. – Matejuk się postawił. Mówił, że liczą się kompetencje, a nie przeszłość. Pojechał na dywanik do Kornatowskiego, a następnego dnia złożył dymisję.
Koledzy Matejuka z Wrocławia nie zapewniają mu aksamitnego wejścia na najwyższy policyjny urząd. W dzień jego nominacji rozpoczęli protest absencyjny.