Policjanci żądają, żeby sądy przestały chronić bandytów napadających na nich w czasie służby. Protest ma związek z pobiciem dwóch funkcjonariuszy z Łodzi.
W poniedziałek przed zmierzchem patrol mundurowych zauważył grupę mężczyzn pijących w parku alkohol. – Pewnie zajście skończyłoby się pouczeniem lub mandatem, ale nietrzeźwi mężczyźni byli agresywni – relacjonuje Michał Ledzion, naczelnik sekcji zabezpieczenia miasta. W trakcie interwencji 20-letni Tomasz R. naubliżał funkcjonariuszom, więc próbowali go zatrzymać, zakładając kajdanki. Pozostali mężczyźni ruszyli odbić kolegę. Policjanci nie potrafili wyjaśnić, czy napastników było pięciu czy sześciu. Starszy sierżant po ciosie butelką w głowę stracił przytomność. Starszy posterunkowy, który został kopnięty butem w twarz, przeładował pistolet. Dopiero na ten widok napastnicy przestali bić i uciekli.
Obaj policjanci ze wstrząśnieniem mózgu trafili do szpitala.Trzy godziny później mundurowi ustalili adres, pod którym schroniła się trójka bandytów (oprócz Tomasza R. także 29-letni Jakub R. i 20-letni Patrick K.).
Policjanci musieli wyważyć drzwi, by ich zatrzymać. Okazało się, że wszyscy trzej są dobrze znani policjantom z sekcji narkotyków, więc zrobiono im badania na zawartość środków odurzających w organizmie. Okazało się, że oprócz alkoholu byli także pod wpływem kokainy.
Ustalono też, że bandyci są powiązani z łódzką ośmiornicą. Ojciec i dziadek Patricka K. trafili za kratki za porwanie i wymuszenie okupu. Podejrzani nie przyznali się do pobicia. – Zabezpieczyliśmy inne dowody świadczące o ich winie – mówi Paweł Karolak, zastępca komendanta miejskiego. – Ustalamy pozostałych sprawców napadu.