Reklama

Policjanci chcą, by chroniło ich prawo

Narażamy życie i nie mamy poczucia, że państwo stoi po naszej stronie – mówią mundurowi

Aktualizacja: 14.06.2008 11:30 Publikacja: 14.06.2008 05:42

Policjanci z Centralnego Biura Śledczego prowadzą skutego kajdankami Marka Cz.

Policjanci z Centralnego Biura Śledczego prowadzą skutego kajdankami Marka Cz.

Foto: PAP, Policja Pol Policja Policja

Policjanci żądają, żeby sądy przestały chronić bandytów napadających na nich w czasie służby. Protest ma związek z pobiciem dwóch funkcjonariuszy z Łodzi.

W poniedziałek przed zmierzchem patrol mundurowych zauważył grupę mężczyzn pijących w parku alkohol. – Pewnie zajście skończyłoby się pouczeniem lub mandatem, ale nietrzeźwi mężczyźni byli agresywni – relacjonuje Michał Ledzion, naczelnik sekcji zabezpieczenia miasta. W trakcie interwencji 20-letni Tomasz R. naubliżał funkcjonariuszom, więc próbowali go zatrzymać, zakładając kajdanki. Pozostali mężczyźni ruszyli odbić kolegę. Policjanci nie potrafili wyjaśnić, czy napastników było pięciu czy sześciu. Starszy sierżant po ciosie butelką w głowę stracił przytomność. Starszy posterunkowy, który został kopnięty butem w twarz, przeładował pistolet. Dopiero na ten widok napastnicy przestali bić i uciekli.

Obaj policjanci ze wstrząśnieniem mózgu trafili do szpitala.Trzy godziny później mundurowi ustalili adres, pod którym schroniła się trójka bandytów (oprócz Tomasza R. także 29-letni Jakub R. i 20-letni Patrick K.).

Policjanci musieli wyważyć drzwi, by ich zatrzymać. Okazało się, że wszyscy trzej są dobrze znani policjantom z sekcji narkotyków, więc zrobiono im badania na zawartość środków odurzających w organizmie. Okazało się, że oprócz alkoholu byli także pod wpływem kokainy.

Ustalono też, że bandyci są powiązani z łódzką ośmiornicą. Ojciec i dziadek Patricka K. trafili za kratki za porwanie i wymuszenie okupu. Podejrzani nie przyznali się do pobicia. – Zabezpieczyliśmy inne dowody świadczące o ich winie – mówi Paweł Karolak, zastępca komendanta miejskiego. – Ustalamy pozostałych sprawców napadu.

Reklama
Reklama

Zdaniem policjantów umieszczenie w areszcie śledczym podejrzanych, którym grozi dziesięć lat więzienia, ułatwiłoby zbieranie dowodów. Podobnego zdania była prokuratura, która wystąpiła o areszt. Jednak sąd do wniosku się nie przychylił. Bandyci, którzy pobili policjantów, wyszli na wolność. – Materiał uprawdopodobniał zarzut, że sprawcami czynnej napaści na funkcjonariuszy byli podejrzani mężczyźni, ale sąd uznał, że nie zachodzi obawa matactwa – mówi Jarosław Papis, rzecznik łódzkiego sądu. Policjanci są zbulwersowani tą decyzją i domagają się spotkania z ministrem sprawiedliwości. – Teraz napastnicy chodzą po ulicy i śmieją się nam twarz – mówi Zbigniew Jagiełło, szef policyjnych związków w województwie łódzkim.

Masz pytanie, wyślij e-mail do autora: m.goss@rp.pl

Policjanci żądają, żeby sądy przestały chronić bandytów napadających na nich w czasie służby. Protest ma związek z pobiciem dwóch funkcjonariuszy z Łodzi.

W poniedziałek przed zmierzchem patrol mundurowych zauważył grupę mężczyzn pijących w parku alkohol. – Pewnie zajście skończyłoby się pouczeniem lub mandatem, ale nietrzeźwi mężczyźni byli agresywni – relacjonuje Michał Ledzion, naczelnik sekcji zabezpieczenia miasta. W trakcie interwencji 20-letni Tomasz R. naubliżał funkcjonariuszom, więc próbowali go zatrzymać, zakładając kajdanki. Pozostali mężczyźni ruszyli odbić kolegę. Policjanci nie potrafili wyjaśnić, czy napastników było pięciu czy sześciu. Starszy sierżant po ciosie butelką w głowę stracił przytomność. Starszy posterunkowy, który został kopnięty butem w twarz, przeładował pistolet. Dopiero na ten widok napastnicy przestali bić i uciekli.

Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Służby
Niezidentyfikowany obiekt rozbił się w województwie lubelskim
Służby
Szpiedzy chcą azylu. Zaskakujący finał największej afery wywiadowczej w Polsce
Służby
Ukraińcy dementują plotkę z Telegramu. „Polscy strażnicy graniczni nie pytają o Banderę i Wołyń”
Służby
Ostrzegawczy e-mail tuż przed eksplozją granatnika. Czy wybuch w gabinecie szefa policji był zamachem?
Reklama
Reklama