Do porwania doszło dziś we Wrocławiu przy ul. Wielkiej 18. Do przedszkola Akademia Pana Kleksa chodził czteroletni Adaś, syn Polki i Greka. Wychowawczyni tylko na chwilę straciła dziecko z oczu, co wykorzystał ojciec i zabrał chłopca.
Przedszkolanka zdążyła usłyszeć krzyk dziecka i pisk opon odjeżdżającego samochodu. Dyrekcja placówki sama powiadomiła policję.
- Porwania dziecka najprawdopodobniej dopuścił się Grek, który jest biologicznym ojcem chłopca. Ma on sądowy zakaz kontaktu z Adasiem – opowiada Bartosz Szałęga, wujek chłopca. Dodaje, że mężczyzna poszukiwany jest przez polską policję i prokuraturę za wcześniejsze pobicie oraz usiłowanie porwania i porwanie. O wszystkim powiadomiono też służby graniczne.
Mały Adaś został porwany wcześniej pół roku temu. Jednak wówczas rodzice dogadali się i chłopiec wrócił do mamy.
Adaś ma krótkie włosy nosi charakterystyczne niebieskie okulary. W momencie porwania ubrany był w granatowe spodnie dresowe i buty zapinane na rzepy. Miał też błękitną koszulkę i bluzę z kapturem o tym samym kolorze, zapinaną na zamek.