Algorytm podziału środków między oddziały wojewódzkie NFZ powinien uwzględniać prognozy epidemiologiczne i wprowadzenie sieci szpitali – uważają marszałkowie części województw. I przytaczają wyniki kontroli wykonania zadań NFZ w 2017 r. przeprowadzonej przez Najwyższą Izbę Kontroli. Pokazuje ona, że różnice w cenach świadczeń w poszczególnych województwach sięgały nawet kilkuset złotych, co wynika z ich nierównych możliwości finansowych. Dlatego w biedniejszych oddziałach kolejki do leczenia są znacznie dłuższe niż w bogatszych. Dłużej czekają m.in. pacjenci na Opolszczyźnie. Tam średnia wartość świadczeń na 10 tys. uprawnionych wynosiła 17,1 mln zł, podczas gdy średnia dla Polski to 18,3 mln zł. A różnice w wycenie punktu rozliczeniowego między województwami sięgają nawet 10 zł. Mazowsze, Podkarpacie i Zachodniopomorskie za punkt w chirurgii oka jednego dnia płacą 52 zł, a Świętokrzyskie 42,1 zł.
Czytaj także: Fizjoterapeuci i diagności dostaną podwyżki dzięki wyższej wycenie świadczeń przez NFZ
– Wszystko przez algorytm podziału środków między województwami oparty na nieracjonalnych kryteriach – mówi wicemarszałek woj.opolskiego Roman Kolek. – Jedną ze zmiennych jest liczba stulatków, którzy mogą liczyć na wyższe finansowanie. Stulatkowie mają za duży wpływ na podział środków, podczas gdy wcale nie są bardziej schorowani niż np. 65-latkowie i nie poddaje się ich kosztownym terapiom – dodaje.
Nie zgadza się z nim Jakub Szulc, były minister zdrowia, który w 2009 r. podpisał rozporządzenie w sprawie algorytmu.
– Do stulatków przykłada się mniejszą wagę niż do reszty populacji. Z rozporządzenia jasno wynika, że grupy wiekowe od 1 do 99 lat obliczane są jednorocznie, a więc osobno od 0 do roku, od roku do dwóch etc., a od 100 lat wzwyż wszystkie roczniki traktowane są tak samo. Nie mogą też istotnie zwiększać środków na województwo, bo jest ich za mało – tłumaczy Jakub Szulc. Dodaje, że dzięki zmianie z 2009 r. algorytm nie bierze już pod uwagę kryterium dochodowego mieszkańca. – Uznaliśmy, że to, czy człowiek zachoruje, nie zależy od jego dochodu, ale od epidemiologii, i różnice w finansowaniu na głowę mieszkańca w danym województwie zmniejszyliśmy z ponad 1 tys. zł do 200 zł – wyjaśnia.