W czerwcu 2019 r. na przejściu granicznym z Ukrainą do kontroli zatrzymano pojazd z przyczepą, na której jechał spalony mercedes zakupiony w Niemczech. Według pracownika wojewódzkiego inspektoratu środowiska był to niebezpieczny odpad, komendant placówki Straży Granicznej poinformował więc głównego inspektora ochrony środowiska o nielegalnym międzynarodowym przemieszczaniu odpadów. Decyzją nałożył też 12 tys. zł kary.
W prowadzonym postępowaniu nastąpił jednak zwrot, gdy GIOŚ stwierdził, że w świetle danych od organów niemieckich mercedes nie spełniał żadnego z kryteriów zaliczenia pojazdu do odpadów. W rezultacie komendant Bieszczadzkiego Oddziału SG zwolnił zatrzymane auto i umożliwił dalszy przejazd na Ukrainę.
Czytaj także: Co ze śmieciami od 1 stycznia 2020 r. - elektroniczna baza danych o produktach jeszcze poczeka
Właściciel pojazdu wyjaśnił, iż był przekonany, że wraz ze zwrotem pojazdu postępowanie w jego sprawie się zakończyło. O wymierzeniu kary dowiedział się dopiero, gdy jego pełnomocnik wystąpił do komendanta Bieszczadzkiego Oddziału SG o zwrot kaucji wpłaconej na poczet grożącej kary. Wniósł wówczas odwołanie od decyzji o karze i o przywrócenie terminu. Stwierdził, iż okoliczności zwrotu pojazdu oraz pismo GIOŚ wytworzyły w nim przekonanie, że kary nie będzie – kwestia uznania lub nieuznania pojazdu za odpad została bowiem ostatecznie rozstrzygnięta na jego korzyść. Wskazał też, że jest obywatelem Ukrainy i komunikuje się po polsku jedynie w ograniczonym zakresie.
Komendant BO SG odmówił przywrócenia terminu wniesienia odwołania o nałożeniu kary pieniężnej. Stwierdził, iż mimo pouczenia właściciel pojazdu nie wyznaczył pełnomocnika do doręczeń. W myśl kodeksu postępowania administracyjnego decyzję o wyznaczeniu kary pieniężnej pozostawiono więc w aktach sprawy ze skutkiem doręczenia. Za okoliczność usprawiedliwiającą niezłożenie w terminie odwołania nie można tu uznać nieznajomości języka polskiego.