Ministerstwo Finansów ma dość zbyt pesymistycznych prognoz samorządów lokalnych. Od lat prognozują o 5 – 10 mld zł gorsze wyniki finansowe, niż faktycznie mają na koniec roku. Tymczasem ministerstwo potrzebuje tych informacji do sprawozdań dotyczących deficytu całego sektora finansów publicznych, które m.in. wysyłamy do Brukseli w ramach programu konwergencji.
Receptą ma być większe zaangażowanie regionalnych izb obrachunkowych (RIO) w kontrolę planowanych dochodów i wydatków samorządów. Wszystkie izby dostały w tej sprawie pismo z ministerstwa.
Samorządy twierdzą, że przeszacowania dotyczą głownie inwestycji majątkowych, które zależą m.in. od przeciągających się przetargów, czekania na pozwolenia, tempa przekazywania unijnych funduszy. Pieniądze muszą być zaplanowane nawet wtedy, gdy szanse na realizację inwestycji spadają. Przykładem jest np. Białystok, gdzie zeszłoroczny deficyt wyniósł 64 mln zł, wobec 200 mln zł w pierwotnych planach. W ubiegłym roku miała ruszyć budowa stadionu miejskiego za 160 mln zł. – Procedurę wyłaniania wykonawcy uruchomiliśmy w czerwcu 2009 roku, a podpisanie umowy z wykonawcą nastąpiło dopiero w maju tego roku – mówi skarbnik miasta Stanisława Kozłowska.
Samorządowcy przypominają też, że w wielu kwestiach bazują na prognozach samego resortu finansów. Przyjmując dane z informacji ministra finansów po nowelizacji ustawy budżetowej, zmniejszyli planowane wpływy z PIT. Ale potem okazały się o ponad 6 proc. wyższe, niż szacowano. Propozycja ministerstwa dziwi też prof. Stanisława Gomułkę, głównego ekonomistę Business Centre Club, byłego wiceszefa resortu finansów. Podkreśla on, że wydatki nie mogą być wyższe niż w planach, więc i budżety lokalne i centralny zawsze mają lepszy wynik niż w planie. – Oczekiwania resortu sprawiają wrażenie bardzo biurokratycznych – mówi Gomułka.
Z kolei przedstawiciele RIO twierdzą, że nie mają odpowiednich narzędzi, by zdyscyplinować samorządy, bo zadaniem izb jest kontrola przestrzegania prawa. O tym, że wielu kwestii zaplanować się nie da, przekonał się Rybnik, pod względem inwestycji jeden z najbardziej aktywnych samorządów. Na współfinansowanie unijnych projektów, ale też podreperowanie budżetu chciał pozyskać 50 mln zł z emisji obligacji. Okazało się jednak, że w 2014 r. nie sprosta nowym limitom zadłużenia (obecne, obowiązujące do końca 2013 r., nie byłyby problemem). Z naszych informacji wynika, że to pierwszy taki przypadek w kraju. Obecnie zadłużenie nie może przekraczać 60 proc. dochodów, a nowy wskaźnik ustalany będzie indywidualnie w oparciu o dane historyczne z trzech lat, dotyczące m.in. wyniku finansowego oraz kosztów obsługi zadłużenia. – Mamy bardzo bogaty plan inwestycyjny, który wymaga przygotowania dokumentacji i wkładu własnego do inwestycji współfinansowanych przez Unię – mówi prezydent miasta Adam Fudali. Miasto wprowadza już plan oszczędnościowy, który ma uratować planowane inwestycje. W tegorocznym budżecie zaplanowało 108 mln zł deficyt wobec 534 mln zł dochodów. Prezydent Fudali uważa, że dzięki oszczędnościom będzie on niższy.