Wiele wspólnot mieszkaniowych korzysta z podwórek, które są własnością miast. Włodarze chcą się ich pozbyć, bo nie są im do niczego potrzebne, a tworzą koszty. W Gdańsku jest 3,5 tys. wspólnot z takim problemem, w Poznaniu 539, podobnie w Krakowie i Łodzi.
Nieżyciowe prawo
Teoretycznie jest przepis, który powinien rozwiązać problem. Miasta skarżą się, że istnieje tylko na papierze i trzeba go znowelizować.
Chodzi o art. 209a ustawy o gospodarce nieruchomościami. Pozwala wspólnocie zażądać od gminy zawarcia umowy przenoszącej własność lub użytkowanie wieczyste podwórka. Takie samo roszczenie do wspólnot mają gminy.
– Problem w tym, że przepis pozwala wystąpić z pozwem tylko przeciwko jednej wspólnocie, a nie kilku – tłumaczy Jacek Łapiński, dyrektor Gdańskiego Zarządu Nieruchomości. – Tymczasem często w jednym budynku funkcjonuje kilka wspólnot lub kilka kamienic korzysta z jednego podwórka. Sąd nie może więc przenieść podwórka na współwłasność. Dzielenie zaś go na kilka odrębnych działek mija się z celem. Żadna bowiem nie byłaby funkcjonalna i wspólnoty musiałyby ustanawiać na swoją rzecz służebność.
Niechciany spadek
– Nie znam gminy, której udało się na podstawie tego przepisu zmusić wspólnoty do nabycia podwórka – przyznaje Magdalena Gościmska z Zarządów Komunalnych Zasobów Lokalowych w Poznaniu.