– Nie nadążamy już za zmianami – mówi Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich. – W 2017 r. weszło w życie rozporządzenie ministra środowiska zobowiązujące gminy do segregacji śmieci na pięć frakcji. Wiele samorządów dopiero co wdrożyło zbiórkę w rozbiciu na pięć pojemników. Niektóre są w trakcie dostosowywania się do wcześniejszych zmian. A teraz dojdzie kolejna, szósta frakcja. Przecież każda zmiana kosztuje, i to grube miliony!
Przykładowo w Warszawie segregacja, jeszcze na pięć frakcji, ruszyć ma od Nowego Roku. – Obecnie odbiór i przetwarzanie odpadów kosztuje nas 300 mln zł. Po 1 stycznia 2019 r. będzie to już 600 mln zł. Także za sprawą wzrostu kosztów transportu – mówi Michał Olszewski, wiceprezydent Warszawy.
Segregacja to również problem dla wspólnot i spółdzielni mieszkaniowych. – Budowa altany śmietnikowej kosztuje, i to niemało. Ostatnio zapłaciliśmy 50 tys. zł. Nie wszędzie też wolno je budować. W wielu blokach mamy zsypy i przerabiamy je sukcesywnie, ale to także wymaga nakładów. Jak będzie sześć frakcji, czekają nas kolejne przeróbki i wydatki – mówi Dariusz Śmierzyński, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Ruda w Warszawie.
Jasne jest, że dodatkowe koszty w spółdzielniach i wspólnotach spadną w ostatecznym rozrachunku na lokatorów.
Projekt zakłada też, że gdy firma wywożąca śmieci zauważy, że nie są segregowane, poinformuje o tym urząd gminy. Na tej podstawie zostanie naliczona kara. – To będą dotkliwe sankcje i nakładane na zasadzie odpowiedzialności zbiorowej na cały blok. Zapłacą wszyscy, a nie tylko ten, kto nie sortuje śmieci – zauważa Jacek Łapiński, zarządca nieruchomości. W takiej sytuacji czteroosobowa rodzina w Warszawie zapłaci miesięcznie za śmieci nie 37 zł, ale 148 zł.