Jawność życia publicznego to ważna zasada. Jednocześnie prawo do informacji może być nadużywane. O tym, czy takie korzystanie z tego prawa jest kosztem społecznym, czy też ustawodawca dostęp do informacji powinien w jakiś rozsądny sposób reglamentować, rozmawiali na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego naukowcy.
Dostęp ograniczany
– Prawo do informacji może być nadużywane – mówi prof. Irena Lipowicz, rzecznik praw obywatelskich. – Zwracają na to uwagę moi koledzy w państwach skandynawskich. Tam jawność działania instytucji publicznych jest tak szeroka, że tylko najważniejsze informacje o obronności państwa są objęte tajemnicą.
Również nastawienie społeczeństwa do jawności może się zmieniać. Przykładem jest chociażby Hiszpania. Tam po serii zamachów terrorystycznych samo społeczeństwo uznało, że państwo ma prawo dostęp do informacji ograniczać.
– Także w Polsce powszechna jawność budzi zastrzeżenia – mówi prof. Irena Lipowicz. – Rozumiem obawy sędziów przed upublicznieniem w internecie ich oświadczeń majątkowych. Również dlatego, że zawarte w nich dane mogą ułatwić ataki na sędziów – wyjaśnia RPO.
Dla administracji problemem są natomiast żądania dezorganizujące pracę urzędów. Na czym taka uciążliwość polega? Przede wszystkim na występowaniu z wnioskiem o informacje, które łatwo można uzyskać z innych źródeł. A także na ponawianiu przez te same podmioty tych samych zapytań w krótkich odstępach.