[b]W niewielkim przetargu dotyczącym remontu i modernizacji cieplnej budynku za najkorzystniejszą została uznana oferta z ceną ok. 600 tys. zł. Wartość zamówienia szacowano na ok. 1 mln zł. Druga oferta w kolejności zawierała cenę ponad 850 tys. zł, kolejna 910 tys. zł. Zamawiający nie odrzucił oferty z powodu rażąco niskiej ceny, wyjaśniając, że szacował wartość zamówienia jeszcze przed kryzysem, a od tego czasu ceny zarówno robocizny, jak i materiałów budowlanych znacząco spadły. Czy postąpił słusznie?[/b]
[b]Tak.[/b] Chociaż trudno jednoznacznie przesądzić, czy oferta kwalifikowała się do odrzucenia. Nie ma jednak żadnych wątpliwości, że tak dużą dysproporcję należało wyjaśnić. Przepisy nie pozostawiają zamawiającemu wyboru – musi się zwrócić o wyjaśnienia do wykonawcy.
Zarówno w orzecznictwie, jak i doktrynie przyjmuje się, że dysproporcje wskazujące na rażąco niską cenę mogą być różne. Jednak 40 proc. różnicy między ceną najkorzystniejszej oferty a szacunkową wartością bez wątpienia wymaga wyjaśnień. Nie da się wykluczyć, że wykonawca ma rzeczowe argumenty przemawiające za obniżkami. Sytuacja na rynku jest rzeczywiście bardzo dynamiczna i w branży budowlanej przedsiębiorcy coraz bardziej schodzą z cen. Bez wyjaśnień firmy nie da się ustalić, czy cena jest rażąco niska czy też nie. Zamawiający złamał prawo, samodzielnie podejmując decyzję, bez żądania wyjaśnień. Tym bardziej że duże dysproporcje występują nie tylko w porównaniu do oszacowanej wartości, ale i do cen podanych w kolejnych ofertach.
[i]Podstawa prawna: art. 90 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=2F531780EB9E88999CBC46D5C3F796F6?id=247401]prawa zamówień publicznych (tekst jedn. DzU z 2006 r. nr 164, poz. 1163 ze zm.)[/link][/i]