Reklama
Rozwiń
Reklama

Urzędnicy muszą dać czas na protesty

Umowy zawarte bez odczekania dziesięciu dni mogą być nieważne. Tymczasem zamawiający skracają te terminy.

Aktualizacja: 22.12.2008 07:15 Publikacja: 22.12.2008 03:30

Urzędnicy muszą dać czas na protesty

Foto: Fotorzepa, Seweryn Sołtys

Koniec roku to w zamówieniach publicznych najgorętszy okres. Urzędnicy spieszą się, jak mogą, żeby sfinalizować przetargi i wydać pieniądze przewidziane w tegorocznych budżetach. Nie dziwi więc, że jak najszybciej chcą też zawrzeć umowy ze zwycięskimi przedsiębiorcami.

Pośpiech ten może mieć jednak katastrofalne skutki. Obowiązujące do 24 października przepisy nakazywały odczekać siedem dni od przekazania informacji o wyborze najkorzystniejszej oferty. Nowe wydłużyły ten termin w wypadku większych zamówień do dziesięciu dni. Przepisy przejściowe, poza wyjątkami, nakazują do wszczętych przed nowelizacją przetargów stosować wcześniejsze regulacje. Wbrew pozorom nie oznacza to jednak, że wystarczy odczekać siedem dni.

– Niestety nie wszyscy zamawiający zdają sobie z tego sprawę. Sam spotkałem się z kilkoma przetargami, w których chciano zawrzeć umowę już po siedmiu dniach. Tymczasem mogłaby się ona okazać nieważna – mówi Artur Wawryło, ekspert z Centrum Obsługi Zamówień Publicznych.

Szkopuł w tym, że w sprawie protestów składanych po wejściu w życie nowelizacji stosuje się już nowe przepisy. Oznacza to, że w wypadku większych zamówień termin na wniesienie protestu wynosi dziesięć dni. – Zamawiający musi więc dać wykonawcom ustawowe dziesięć dni na ewentualne zakwestionowanie rozstrzygnięcia przetargu – tłumaczy Wawryło. – Inaczej mogłoby się okazać, że protest wpłynie już po zawarciu umowy.

Zgodnie z przepisami przejściowymi do umów zawartych przed wejściem w życie nowelizacji stosuje się wcześniejsze regulacje. Oznacza to, że [b]przy umowach podpisywanych dzisiaj trzeba już uwzględniać nowe prawo.[/b] Zgodnie z art. 146 ust. 1 pkt 7 [link=http://aktyprawne.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=247401]prawa zamówień publicznych[/link] umowa zawarta przed upływem dziesięciu dni (dotyczy to większych zamówień) jest nieważna. Zarówno firma, która przegrała przetarg, jak i wykonawca, który go wygrał, bez trudu będą mogli podważyć ważność takiego kontraktu przed sądem.

Reklama
Reklama

W wypadku mniejszych przetargów, których wartość jest niższa niż 133 tys., 206 tys. lub 5,15 mln euro (zależnie od rodzaju zamówienia i tego, kto go udziela), nie ma tego kłopotu. Tu bowiem nadal przedsiębiorcy mają siedem dni na wniesienie protestu.

Koniec roku to w zamówieniach publicznych najgorętszy okres. Urzędnicy spieszą się, jak mogą, żeby sfinalizować przetargi i wydać pieniądze przewidziane w tegorocznych budżetach. Nie dziwi więc, że jak najszybciej chcą też zawrzeć umowy ze zwycięskimi przedsiębiorcami.

Pośpiech ten może mieć jednak katastrofalne skutki. Obowiązujące do 24 października przepisy nakazywały odczekać siedem dni od przekazania informacji o wyborze najkorzystniejszej oferty. Nowe wydłużyły ten termin w wypadku większych zamówień do dziesięciu dni. Przepisy przejściowe, poza wyjątkami, nakazują do wszczętych przed nowelizacją przetargów stosować wcześniejsze regulacje. Wbrew pozorom nie oznacza to jednak, że wystarczy odczekać siedem dni.

Reklama
Sądy i trybunały
Waldemar Żurek ujawnia projekt reformy KRS. Liczy na poparcie prezydenta
Materiał Promocyjny
Aneta Grzegorzewska, Gedeon Richter: Leki generyczne też mogą być innowacyjne
Nieruchomości
Można już składać wnioski o bon ciepłowniczy. Ile wynosi i komu przysługuje?
Służby mundurowe
W 2026 roku wojsko wezwie nawet 235 tys. osób. Kto jest na liście?
Nieruchomości
Przełom w sprawie działki pod CPK. Co skłoniło Piotra Wielgomasa do jej zwrotu
Materiał Promocyjny
Osiedle Zdrój – zielona inwestycja w sercu Milanówka i… Polski
Nieruchomości
Rząd kończy z patologiami w spółdzielniach mieszkaniowych. Oto, co chce zmienić
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama