Firmy startujące w przetargach muszą spełniać stawiane przez zamawiającego warunki. Wymaga się od nich posiadania określonej ilości środków finansowych lub zdolności kredytowej, sprzętu i doświadczenia. To ostatnie weryfikuje się na podstawie wcześniej zrealizowanych podobnych inwestycji. Dlatego też w przetargu np. na budowę drogi mogą startować tylko firmy, które wcześniej już to robiły.
[srodtytul]Wystarczy zobowiązanie[/srodtytul]
Niebawem ma się to zmienić. Przyjęty przez rząd projekt nowelizacji [link=http://aktyprawne.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=247401]prawa zamówień publicznych[/link] zakłada, że wykonawcy będą mogli polegać na wiedzy, doświadczeniu, potencjale technicznym, osobach zdolnych do wykonania zamówienia, a także zdolności finansowej innych podmiotów. Wystarczy, że dołączą do oferty ich pisemne zobowiązanie. – Pozwalają na to przepisy wspólnotowe. Nie widzę więc powodów, dla których w Polsce miałoby być inaczej. Dzięki temu zwiększy się konkurencyjność na rynku – mówi Jacek Sadowy, prezes Urzędu Zamówień Publicznych.
Niektórzy eksperci mają jednak obawy. – Firmy będą mogły tworzyć spółki wydmuszki z minimalnym kapitałem tylko po to, aby startowały w przetargach. Rzeczywisty wykonawca pozostanie w cieniu i nie będzie za nic odpowiadał. Gdyby coś poszło nie tak, wydmuszka po prostu ogłosi upadłość i nie będzie od kogo dochodzić roszczeń – mówi Tomasz Skoczyński, partner w kancelarii Skoczyński Wachowiak Strykowski.
Nie chodzi tylko o realizację samej inwestycji, ale i o gwarancje z nią związane. Co z tego, że droga zostanie wybudowana, skoro po dwóch latach będzie pełna dziur. – Kryzys jeszcze bardziej wzmaga ryzyko. Jestem przekonany, że firmy będą zabezpieczały się przed ewentualnymi roszczeniami, tworząc spółki celowe przeznaczone wyłącznie do zdobywania zamówień publicznych – przekonuje Skoczyński.