Chaos i niepewność – tak najkrócej podsumować można trzy pierwsze miesiące obowiązywania nowych zasad w postępowaniu karnym przed sądem. Taką ocenę przedstawiają reprezentanci wszystkich zawodów podczas konferencji „Postępowanie karne przed sądem po 1 lipca 2015 r. – pierwsze doświadczenia" zorganizowanej przez Stowarzyszenie Sędziów Polskich Iustitia. Co przyniosły pierwsze doświadczenia? Można by rzec: umiarkowany optymizm.
Niezależnie od poglądu, czy wprowadzenie zasady kontradyktoryjności do procedury karnej było potrzebne czy nie, zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy nowych rozwiązań przyznają, że zmiana została niewłaściwie przygotowana i przeprowadzona przez Ministerstwo Sprawiedliwości.
Sędziowie nie ukrywają, że pierwszy etap reformy przebiega w miarę spokojnie. Nie jest to jednak zasługa dobrego przygotowania do zmian, tylko faktu, że do sądów wpływa bardzo mało aktów oskarżenia. Tuż przed 1 lipca prokuratury w całym kraju wysyłały do sądów jak najwięcej aktów na starych zasadach, by nie musieć ich poprawiać i dostosowywać do nowych wymogów.
– Gdyby jednak było ich więcej, przewodniczący wydziałów, na których nałożono obowiązek sprawdzania aktów pod względem formalnym, mogliby mieć z tym problem – mówi „Rz" sędzia Andrzej Skowron.
Zmian zdaniem sędziów wymaga też procedura wykroczeniowa, o której prawodawca zapomniał. Chodzi o to, by zatrzymać falę spraw, jaka trafia do sądów. W 2014 r. było ich ponad 600 tys. Część można by załatwić w postępowaniu mandatowym, ale wcześniej należy je zreformować. Mandatem, ale bez możliwości odmowy jego przyjęcia, mogłyby się kończyć sprawy wobec sprawców przyłapanych na gorącym uczynku.